38 lat temu
Opowieść o przemijającym czasie, wspomnieniach, gdybaniu i starych znajomościach.
Historia o byciu, o zmianach i świadomości tu i teraz o zadowoleniu, wyobrażeniu i uważności. Czyli kolejna historia z życia świata
Po 38 latach, spontanicznie, odwiedziłem w pracy starą koleżankę z klasy, ze szkoły podstawowej. Mniej więcej wiedziałem gdzie jej szukać. Wpadłem niezapowiedziany. Bez oczekiwań, bez napinki. Potrzebowałem wsparcia w załatwieniu pewnej sprawy. Uznałem, że Beata zna środowisko, w którym ja już 38 lat się nie poruszam i ma stosowną wiedzę aby to wsparcie udzielić. Przeczucia nie zawiodły. W efekcie uzyskałem wsparcie, sprawa poszła w ruch. Dla potrzeb tej historii wiedza dotycząca samego tematu jest nieistotna. Istotne jest poniżej.
Pojawiłem się niezapowiedziany w drzwiach jej biura, przedstawiłem sie proforma aby zredukować poziom zaskoczenia i po pierwszych chwilach szoku mentalnego rozpoczęliśmy rozmowę. 38 lat kompletnej przerwy w komunikacji. To ponad ćwierć wieku!
Z Beatą, podobnie jak z innymi kolegami i koleżankami spędziłem prawie 8 lat życia. Dołączyłem do klasy rocznika 70-go w drugim roku. Byłem nowy, zagubiony, wycofany. Następne 7 lat przechodziliśmy przez różne chwile szkolnego życia. Zarówno te dobre jak i te trudne. Wiesz jak to jest w szkole. Są grupy i podgrupy, mocniejsze lub luźniejsze kontakty, sympatie i antypatie. Standard.
Większości ludzi ze szkoły znam tylko … ze szkoły. Po zakończeniu podstawówki większość kontaktów się zerwała. Przypomnę tylko, że nie było wtedy facebooka, sms-ów i internetu. jak to mówią starsi ludzie - to były inne czasy;-) Nie takie, kiedy każdy każdego dodaje do znajomych. Takie analogowe, gdzie w ciągu tygodnia nasze mózgi dostawał mniejszą dawkę bodźców niż aktualnie w ciągu dnia przypada na młody, rozwijający się umysł. Ani lepsze, ani gorsze, po prostu inne.
Wtedy wszyscy w naszej klasie byli kolegami i koleżankami. Teraz nazwalibyśmy ich folowersami. Teraz status kolegi zmienił się na znajomego. Taka subtelna różnica.
Aby uciąć potencjalne spekulacje i uwolnić umysł czytelnika od niepotrzebnych wyobrażeń utrudniających analizę tekstu dodam, iż nie łączyło mnie z Beatą nic "wiecej" oprócz koleżeńskich, szkolnych więzi.
38 lat to ogrom czasu. To przestrzeń, w której tyle wydarzeń miało miejsce, że trudno je spamiętać, nie mówiąc o ich opowiedzeniu czy usystematyzowaniu. I też nie o to chodzi. Znajomości tak się układają, że można być przy kimś, można być z kimś lub być obok, równolegle, niezależnie. Znajomości trwają albo się kończą. Niektóre nawet bezwzględnie trzeba zakończyć dla swojego ogólnie pojmowanego dobrostanu. Innych zakończyć w żadnej mierze by się nie chciało ale komplikuje je choroba lub wyręcza śmierć.
38 lat to przestrzeń w której zawiązujesz trwałe związki, wychowujesz dzieci a potem dzieci mają swoje dzieci, swoje życie i opuszczają gniazdo. To czas, kiedy osiągasz biologiczną super moc i czujesz się niezniszczalny, po czym zaczynasz doświadczać nieubłagalności przemijania. Niektórzy z nas, pięćdziesięcioparotatków i starszych doświadczają ślubów swoich dzieci, ich śmierci, brrr, narodzin wnuków, albo na te wnuki czekają.
38 lat to może być czas refleksji i wspomnień albo uświadomienia sobie przepływu czasu, ulotności życia i zbiegów okoliczności. To może być czas żałowania podjętych decyzji lub wytchnienia, w którym utwierdzasz się w przekonaniu, że podjęło się właściwą decyzję. To czas, w którym coś, co było wtedy tragedią obróciłeś na swoją korzyść. Przekształciłeś energię porażki, straty w coś nowego, dobrego, w energię zwycięstwa, zadowolenia.
38 lat to wreszcie okres, w którym nieubłaganie zauważasz przepływ czasu, choćbyś starał się odsunąć to daleko, daleko od siebie. Gdy nie widzisz kogoś przez taki szmat czasu w głowie masz ciągle wyobrażenie ze starych lat. Dziewczynę lub chłopaka 15to letniego, Nasze dzieci są teraz dwukrotnie starsze niż wyobrażenie nas samych z tamtych czasów. Widzisz na twarzy, w sylwetce, w oczach emocje i ślad doświadczeń. Niekiedy są one bardzo głęboko ukryte przed samym ich właścicielem, co dopiero mówić o odbiorcy. Bo sam ich właściciel dokonał takiego wyboru. Ale to się wyczuwa. Ten przekaz z ciała wzmacnia przekaz werbalny i obraz historii się dopełnia.
Odbiór sytuacji, spotkania zależy od ciebie. Czy będziesz wyłapywać te trudne emocje czy nastroisz się na te dobre? Jaką postawę przyjmiesz? Czy spotkanie będzie przerzucaniem się informacjami, czy wejdziesz w tematy głębiej, wykażesz empatię, zainteresowanie zrozumienie? Czy będziesz słuchał? Czy będziesz w stanie na drugi dzień powiedzieć coś o życiu swojego rozmówcy czy skupisz się na sobie tak, że nic nie wyciągniesz z takiego spotkania. Wiem z doświadczenia, z obserwacji jak niektórzy potrafią bajać, opowiadać i gloryfikować siebie samego. Wiem też o tych, którzy nic nie chcą powiedzieć aby nie smucić, nie psuć chwili czy atmosfery.
Czy będzie możliwe spotkanie za 38 lat ponownie? Jeśli będę żył, będę miał wtedy … hmmm…91 lat! Tych “jeśli” jest dużo więcej oczywiście. Czy będę sprawny? Jak będę funkcjonował? Czy mózg będzie chciał współpracować? Czy pęcherz będzie nadążał za mózgiem? Czy będę zrzędą i zgnuśniałym starym dziadem czy doświadczonym, spokojnym i wysublimowanym starszym gościem? Czy będę?
Takie spotkanie budzi naturalną i głęboką ciekawość. Tu nie rozpatrujemy spraw co było wczoraj w wiadomościach, jaka była pogoda w weekend, gdzie jedziesz na wakacje albo gdzie byłeś na wakacjach. Tych wakacji było prawie 40ci, tyle samo świąt, urodzin i innych wydarzeń.
Jak zatem ja na to spotkanie spojrzałem? Jak go zapamiętam? Beata to fajna, pozytywna osobowość, bardzo przyjazna! Otóż zauważyłem na jej twarzy i w oczach upływ czasu. W końcu nie mamy już po 15 lat 😉 Widziałem i słyszałem o doświadczeniach, przeżyciach, stratach i radościach Zapamiętam zaangażowanie i oddanie pracy, rodzinie. Widzę szczerość i uważność. Zapamiętam zainteresowanie rozmówcą. Jestem świadkiem jej rozmowy z inną osobą i ta szczerość potwierdza się. Jest między nami naturalny flow, dostrojenie. Tak, jakbyśmy rozmawiali wczoraj a nie 38 lat temu. Jest w oczach radość życia i akceptacja chwili. Taka chwila już się nigdy nie powtórzy, jest jedna jedyna, jak każda inna. I to, że spotkaliśmy się ponownie miesiąc póżniej to potwierdziło. Bo to drugie spotkanie również było ulotną chwilą ichigo-ichie. takie samo a jednak inne, bo w każdej chwili jesteśmy inni.
Był flow, było zrozumienie i empatia, było zainteresowanie. Nie było obaw, podtekstów. Szybko się okazało, że temat, ogólnie ujmując mindfulness-u, jest nam obojgu bliski.
Każde z nas ma swoje życie i tak pozostanie. Na tę krótka chwilę spotykamy sie tu i teraz aby porozmawiać, wymienić poglądy, zobaczyć czy różnimy się czy jesteśmy podobni. To może być spotkanie przy kawie, herbacie, w pracy, gdziekolwiek. Czysta intencja buduje czyste połączenia mentalne. O spotkaniach przy kawie pisałem wcześniej. To co je łączy z tym, opisywanym teraz to przywołany wcześniej moment ichigo ichie.
Historie nasze się już wydarzyły, są procesem zakończonym. Przyszłość sami kreujemy poprzez bieżące działania i decyzje. Jeżeli przyjmiemy postawę akceptacji dla tego co się wydarzyło, nie będziemy płynąć w wyobrażeniach - odetchniemy. Z historią nie ma co walczyć. Nie ma po co walczyć. Za 38 lat sami możemy być historią.
38 lat…. Tak, to czas nieskończonej ilości tych ulotnych chwil. Całe nasze życie jest kompilacją takich momentów. Narodziny dzieci, chrzest, komunia, choroba, śluby i pogrzeby, obiad z teściową, kłótnia z małżonkiem, codzienne poranki czy ekstatyczne chwile intymności.
Naturą życia jest zmienność. Dziś jest dobrze, a jutro może być do bani. Ktoś zachoruje, będzie wypadek, obleję egzamin. Ale jeśli to się wydarzy to co wtedy? Jeśli wydarzy się przykra rzecz co mamy zrobić? Otóż - popłaczmy nad nią. Powściekajmy się ile trzeba, tylko pamiętajmy, że to nie będzie trwało wiecznie. Natury nie oszukasz. A skoro naturą natury jest zmienność, ta fatalna sytuacja też się odmieni. Nie wiadomo jak i kiedy i na jak długo ale z pewnością się tak stanie. Popłączmy i powściekajmy się na tę sytuacje ale nie krzywdźmy przy tym tych, którzy nic nie zawinili.
Bardzo się cieszę z tego spotkania z Beatą. Czy będzie następne? Zobaczymy. Nie wiem co będzie, mogę wiedzieć co chciałbym aby było. Jeśli jednak będę lgną do tego co chcę aby było, mogę zgubić gdzieś poczucie chwili. Jeśli skoncentruję się na celu i ten cel przejmie kontrolę nad moim umysłem mogę cierpieć. Wiemy wszyscy jak bolą niezrealizowane cele. Jak bardzo bolą utracone cele. Jeśli nie chcemy odczuwać bólu straty miejmy w tyle głowy świadomość ulotności.
Świadomość ulotności to nie fatalizm ani czarnowidzenie. To realizm pierwszej miary. To okazja do tego, aby cieszyć się chwilą z synem czy córką, z rodzicem, z koleżanką z dawnych lat, z sąsiadem zza ściany. Aby złapać kontakt z rzeczywistością i osadzić sie w teraźniejszości
Wiesz doskonale, co robią całe rzesze ludzi, gdy w sklepie pojawia się okazja aby kupić jakąś “niesamowitą” rzecz do domu w okazyjnej cenie? Co się dzieje w marketach, gdy kilka dni wcześniej wypuszczą gazetkę, że okazyjnie za jedyne 5999,99 zł można kupić magiczny, wszystkorobiący najnowszy smartfon, albo za 3,66 zł cały kilogram szynki czy karkówki na grilla? No wiadomo co, sklepy są pełne okazjobiorców, prawda?
A co się dzieje gdy okazjonalnie spotyksz kogoś? Idziesz jak w dym za tą okazją? A gdy taka okazja pojawia się po roku braku kontaktu, albo po 38-latach? Ja pozwoliłem sobie na bycie w chwili, Beata również. Wiedziała, że niezałatwione sprawy same się nie załatwią, jednak pozwoliliśmy na bycie w chwili tu i teraz przez 90 min. Na rozmowę. Złapaliśmy tę okazję.
Ja łapię takie okazje każdego dnia. Zatrzymuję się na chwilę oddechu przy oknie i patrzę co się dzieje na świecie. Czasami zamykam na chwilę oczy i świadomie oddycham. Budzę się co rano i zasypiam co wieczór z najukochańszą osobą na świecie, z moją żoną. Kładąc się spać dziękuję za to co mam, co się wydarzyło. Nie zawsze jest różowo. Gdy jest do dupy zostaję w tym uczuciu dopóki go nie zintegruję. Czasami to trwa, ale wiem, że chwila się zmieni.
Siadam do mojej medytacji, do tych chwil bycia samym ze sobą bo wiem co chcę osiągnąć i dokąd zmierzam. W chwili medytacji jestem tylko ja. Często prowadzę nierówną konfrontację z ego. Siedzę, oddycham a problemy sobie czekają za drzwiami. Niecierpliwią się bardzo bo nie wiedzą co będzie, gdy medytacja się zakończy? To dla nich chwila trudna, próbują się jednoczyć i wymyślać różne możliwe scenariusze jak zająć mnie później. Wiedzą jednak, że na nie też przyjdzie kres. Uporczywie walczą o swoje. Walczą o moją uwagę. Po medytacji długo nie mogą znaleźć dojścia do mojego umysłu i serca. Ostatnio coraz dłużej i to je bardzo irytuje. Zarówno one jak i ja wiedzą, że na drugi dzień sytuacja się powtórzy i znowu będę dziękował i medytował, i znowu i znowu. To jest moja wykorzystana okazja bycia ze sobą, moje ichigo ichie. Podobnie jak śniadanie z żoną, kawa z kolegą, spotkanie z koleżanką, rozmowa z córką, spotkanie z synem.
To jest złapana okazja czy wykreowana okazja? Jak myślisz? Sama sie dzieje w twoim życiu czy masz wpływ, czy chcesz mieć na nią wpływ? Ja chcę więc ją tworzę.
Każda sytuacja jest wyjątkowa bo wypełnia chwilę. Chwile natomiast budują momenty a momenty całe zdarzenia. Zdarzenia tworzą historie a historie wypełniają nasze życie. Ważne jest uświadomienie sobie tej chwili. Jej ulotności. Uświadomienie i danie jej uwagi buduje jej nastrój, jej energię. Potrzeba bycia zauważonym, docenionym jest jedną z pierwotnych potrzeb każdego z nas. Personifikując pojęcie chwili - ona też chce być zauważona, doceniona.
Dzieci doskonale wiedzą co oznacza brak zainteresowania rodzica. Wykaż empatię i wyobraź sobie ufne dziecięce spojrzenie skierowane na rodzica, który zapewnia, że coś zrobi, kupi, przeczyta bajkę a potem nic z tego nie wychodzi. Rozczarowanie przechodzi w płacz, a w starszym wieku manifestuje się znacznie mocniejszymi sposobami.
Daj zatem uwagę a w zamian otrzymasz uwagę.
Generuj chwile i zauważaj je, bo każda chwila za chwilę będzie wspomnieniem.
Aby zwrócić uwagę na chwilę, na innych, trzeba odwrócić uwagę od swojego ulubionego ego. Ego to trudny zawodnik, wyrafinowany, przebiegły. Ale pocieszę cię, masz ogromny potencjał. Niejednokrotnie nieuświadomiony, ale ogromny. Nie walcz z ego, bo walka może być męcząca i wyczerpująca. Odbierze ci sporo siły. Wykorzystaj ten potencjał, buduj wewnętrzne zasoby, chwila po chwili. W pewnym momencie zauważysz jak ego maleje, poddaje się twojej wewnętrznej sile. Drogę i rozwiązanie znajdź sam. Czasy się zmieniły, dostęp do informacji jest nieograniczony. Jedyne co nas ogranicza to my sami. I nie ma co zwalać odpowiedzialności na brak czasu. Brak czasu to slogan używany przez ego aby odciągnąć cię od sedna sprawy, od działąnia. Ty panujesz nad swoim czasem, nikt inny. Mało tego, sam decydujesz jak ten czas spożytkujesz. Nawet na tej stronie znajdziesz wskazówki iodniesienia do cennej literatury, do żródeł.
Buduj uważność chwila za chwilą, moment za momentem, minuta za minutą, dzień za dniem. Ona odda ci z nawiązką to co otrzyma.
Kończąc wątek nie byłbym sobą, gdybym nie podziękował tobie, Beato, za te chwile rozmowy i uważności. Życzę ci szczęśliwości, aby twoje problemy znalazły szczęśliwe rozwiązanie, aby twoje radości przyniosły ci chwile szczęścia, a te, namnażane, wypełniły życie. Problemy będą się pojawiać bez dwóch zdań, będą zaskakiwać, szokować. Na wiele spraw nie mamy wpływu, Jednak to, jak my się do nich odniesiemy, jaką przyjmiemy w stosunku do nich postawę jest w naszym zasięgu. Więc wykorzystajmy ten potencjał
Zdecydowałem się na ten tekst aby uzmysłowić kilka ważnych spraw. Aby ponownie odnieść się do istoty jestestwa. O jakich sprawach mowa? Cóż szukaj, czytaj, zgłębiaj, kontempluj tajemnicę życia. Może trzeba przewinąć bloga kilka tekstów wstecz. A może do przodu? A może skasować ten url i zablokować tę stronę, bo przynudza. Wybór jak zawsze należy do ciebie
A ja, cóż ja?
Byt nietrwały, milknę. Dziękuję wszechświatowi za to, że mogłem zauważyć okazję, być w chwili. Za to, że jestem tu i teraz, bo gdzie indziej w końcu miałbym być?;-) Życzę sobie i tobie , abyśmy byli wrażliwi na takie momenty. Abyśmy nie przespali życia.