Aikido vs Medytacja

W szkole średniej jeden z kolegów uczęszczał na zajęcia aikido. Czasami o tym opowiadał i pokazywał różne techniki. Fascynacja sztukami walki była wtedy dość popularna. Jean-Claude Van Damme, Bruce Lee, Chuck Norris i wreszcie Steven Seagal – któż z 40-to, 50-latków ich nie zna? Ten ostatni jako Nico czy Liberator budował wyobraźnię niejednego młodziaka. Wtedy aikido znałem tylko z filmów i opowieści. Wtedy ćwiczyłem jogę 😉

Dopiero gdy miałem około trzydziestki zdecydowałem, że chcę się poruszać i zdecydowałem o wyborze aikido. Najpierw wybrałem się na pokaz zorganizowany przez moją potencjalną szkołę. Cóż oni wtedy wyprawiali? Jak w filmie. Magia, finezja, dynamika.

Zapisałem się więc i poszedłem na zajęcia. Chodziłem przez 1,5 roku i przerwałem z powodu różnych spiętrzających się obowiązków. Około czterdziestki wróciłem na treningi. Ku mojemu zdziwieniu mój syn zdecydował, że chce spróbować. Ta szkoła nie przyjmowała wtedy dzieci poniżej czternastego roku życia, ale on był już w odpowienik wieku. Nie przeszkadzało mu, że będzie na zajęciach z ojcem. To nie było i pewnie dalej nie jest takie oczywiste u nastolatków, aby uczęszczać na zajęcia z rodzicami. Wiadomo o co chodzi. Nam to jednak pasowało.

Zaczęły się dość intensywne treningi, staże, egzaminy.

To, co teraz opowiem ci o aikido będzie mieć swoje odzwierciedlenie w medytacji. Możesz to oczywiście odnieść do innych aktywności: gry na pianinie, trąbce, czegokolwiek. To są moje doświadczenia którymi się z tobą dzielę.

Zajęcia aikido odbywają się na sali ćwiczeń nazywanej dojo. Przed wejściem na salę kłania się na stojąco albo na siedząco (pozycja zazen) obecnym, potem siada się w rzędzie, od najmłodszych stażem po lewej, do najbardziej doświadczonych, po prawej stronie sali. (Na początku mojej drogi aikidoki zasiadałem po lewej stronie, pod koniec zajmowałem już prawą stronę sali). Ponowny pokłon nauczycielowi (sensei), pokłon przed wizerunkiem twórcy aikido Morihei Ueshiba. Pokłon to uznanie nauczyciela, uznanie jego technik, jego ważności, wkładu, umiejętności, wyrażenie szacunku, przełamanie ego. Taki pokłon każdorazowo oddawaliśmy również sobie przed sparingiem. Wyrażenie szacunku dla przeciwnika, współćwiczącego, osoby, która na potrzeby treningu pozwala sobie robić „kuku”. Nie były to modły czy wyrażenie czci bóstwom, ale szacunku. To istotna różnica, o czym później. Zresztą do dziś został mi ten nawyk. Gdy wchodzę na treningową aikido, judo, karate czy jogi to odruchowo kłaniam się.

Treningi były trudne, niekiedy wracałem wręcz wykończony. Aikido to rzuty, dźwignie, duszenia. Były wykańczające. Po jednym z treningów trafiłem do ortopedy z wybitym barkiem. Kontuzje się zdarzały. Często po dźwigni na nadgarstkach ciężko było utrzymać sztućce podczas jedzenia.

Początkowo próby wykonania techniki były nieudolne, nie można było zapamiętać mechaniki ruchu, kierunku ruchu, pracy stóp. A jak trafiliśmy na starszego stażem kolegę to dochodził jeszcze stres, że coś nie tak się zrobi i będzie wstyd. To uczy pokory. Trzeba wykonać setki powtórzeń aby zapamiętać technikę, aby wgrała się w pamięć mięśniową, w pamięć komórkową.

Po kilku miesiącach treningów, odbywały się egzaminy. Sensei zasiadał na środku sali, wydawał polecenie jaką technikę wykonać, potem następną i tak do bólu. Tempo i stres. Po drugiej stronie sali siedzieli zawsze pozostali uczniowie, koledzy, którzy nie podchodzili do egzaminu i obserwowali. Tak, egzamin nie był łatwy. Ego wystawione jest wtedy na krytykę. Są dwie opcje – zdasz lub oblejesz. Weryfikuje się wtedy decyzja o przystąpieniu do egzamin. Bo skoro decydujesz, że przystępujesz, stwierdzasz, że potrafisz. Nie mówię o tych, którzy idą na żywioł. To już kwestia stylu, choć na szczęście były to wyjątkowe sytuacje.

Gdy już zaliczysz egzamin, po kilku dniach otrzymujesz na jednym z treningów podziękowanie za trud, za zdanie egzaminu wsparte certyfikatem. Stopnie uczniowskie aikido to kolejno od najniższych 6 kyu, potem 5. i tak do 1. Póżniej adept zdaje egzamin mistrzowski czyli stopnie Dan – liczone, numerowane odwrotnie do uczniowskich – czyli 1 Dan najniższy (jednak mistrzowski), 2 Dan i tak do 7.

Gdy osiągniesz 2 kyu możesz zakładać na treningi hakamę. Specjalne szerokie, czarne spodnie. Ci w hakamach wymiatali maksymalnie. Zakładając kimono z hakamą czuliśmy moc. Ruchy stawały się bardziej wyraziste, pełne, zdecydowane. Hakama jest długa, pozwala ukryć pracę stóp, zamiar i kierunek ruchu tak ważny w ataku, szczególnie z bronią (miecz i kij). Zauważ jak walczą samuraje albo zawodnicy kendo. Hakama nadawała mistycznej mocy, wzmacniała Ki

Ja też miałem swoją hakamę, jak czasami ją zapomniałem na zajęcia to czułem się jakiś nieubrany.

Pamiętam też, że zdając drugi egzamin na 2 kyu (pierwszy raz oblałem) w podziękowaniu i uznaniu wszyscy obecni na sali wykonywali techniki. Na mnie. Taki swoisty chrzest. Musisz wiedzieć, że po 30 minutach intensywnego egzaminu, każdy chciał na tobie wykonać tę najmocniejszą, najlepiej mu znaną technikę. Oj bolało :-).

Ja zakończyłem swoją przygodę z aikido na 2 kyu. Mateusz, mój syn, chodził dalej, a później zaczął studia w Warszawie i zdał egzamin mistrzowski osiągając stopień mistrzowski 1 Dan. Cieszy mnie, że tyle lat uczęszczaliśmy razem na treningi i staże. Szacun.

Trening w aikido to forma medytacji w ruchu. Nie ma nic oprócz ciebie, sali i przeciwnika. Koncentracja na ruchu, wykorzystanie jego pędu, energii Ki, kierunku przemieszczania się. Ruch po kole, łuku, ruch napierający, wyprzedzający atak przeciwnika, albo ruch wycofujący, przechwytujący, gdy atak przeciwnika jest w najsłabszym punkcie. Gdy do jego ataku napierającego dodasz technikę wzmacniającą jego ruch nadajesz moc technikom obronnym. W skrócie oznacza to, że gdy przeciwnik pcha, ciągnij, wykorzystaj energię na swoja korzyść. Myśl tylko o tym, co jest tu i teraz, bo chwila rozkojarzenia będzie cię kosztować przegraną.

Tak też było w istocie. Jadąc na wieczorny trening, po całodziennych problemach wchodziło się na salę i wszystko inne poza salą nie istniało. Problemy mają jedną ogromną cechę – cierpliwość. Czekają spokojnie na ciebie, aż wrócisz do rzeczywistości, wyczekają moment, kiedy twoja bariera ochronna pozwoli im na atak. Po treningu trzyma jeszcze adrenalina, więc problemy spokojnie czekają.

Oddech na treningu to ważna sprawa. Jak nie oddychasz, giniesz. Nie raz odcięło mi baterie i brakło tchu. Nie było osoby nie do zniszczenia. Nawet największe orły miękły, gdy tempo wykonywania technik rosło. Byli giganci wytrzymałości, owszem. Na każdego giganta jest jednak sposób. Każdy, dosłownie każdy, przegrywa konfrontację z czasem. Dosłownie i w przenośni.

Tak to wygląda na sali ćwiczeń, dojo.

Tak samo jest w medytacji. Uważność tu i teraz, skupienie na oddechu, a nie na otoczeniu (to dla odmiany). Wykluczasz to co rozprasza twój umysł, odciąga od sedna praktyki. Spotykasz się z najlepszym twoim przyjacielem, jakim jest twoje serce i twój umysł, z jednej strony, z drugiej z najtrudniejszym przeciwnikiem – umysłem. To swoisty paradoks. On zawsze potrafi użyć odpowiednich technik, aby odwieźć cię od uważności, od koncentracji. Za każdym razem gdy atakuje myślą, skojarzeniem, wizualizacją problemu, wspomnieniem przyjemności, stosuj atak obronny. Nie pozwól mu wykonać na tobie techniki, która sprowadzi cię do parteru.

Specjalnie używam terminologii sztuk walki aby wzmocnić przekaz, bo medytacja w istocie nie jest walką - takie drobne wtrącenie autora.

Idź na trening medytacji (np. do drugiego pokoju), wejdź na salę ćwiczeń (w swoją głowę i serce), ukłoń się przed sobą, swoim sercem. Zrób rozgrzewkę i rozpocznij pracę. Ćwicz techniki niebycia i bycia, oddechu, wyczuj subtelny moment, w którym umysł napiera, odparuj atak, wyczuj kiedy cię wciąga, znowu odpieraj atak. Nie wdawaj się z nim w dyskusję, moralizatorstwo. Wykaż pokorę, przebiegłość. Nie poddawaj się. Gdy zakończysz pierwszy , kiedyś dojdziesz do setnego trening medytacyjny i uświadomisz sobie, że nic nadzwyczajnego się nie stało, to nie miej pretensji, że nie doznałeś oświecenia, nieziemskich wizji. Tu potrzeba współpracy z czasem. Potrzeba setek godzin aby wykształcić w sobie pamięć neuronową, komórkową. To cicha walka, sędzia, przeciwnik, przyjaciel, nauczyciel i wróg w jednym, jest nieobiektywny i przekupny. Nie da ci certyfikatu, będzie cię ciągle mamił. Pamiętaj jednak, że każdy wysiłek niesie jakiś rezultat. W pewnym momencie wykonasz technikę i będzie ona doskonała. Gdy w aikido technika wychodzi perfekcyjnie i widzisz jak twój przeciwnik leci w powietrzu jak piłka, albo błyskawicznie jest unieruchomiony, uziemiony, serce rośnie. W medytacji też rośnie, jednak wykaż pokorę. Nie przywiązuj się do tego i rób swoje, Zaliczaj kolejne ciche egzaminy. Ile ich będzie po drodze, tego nie wiemy. Wiemy, że na końcu jest egzamin mistrzowski. Gdy go zdasz będziesz o tym wiedział na milion procent. Otoczenie też będzie o tym wiedzieć. W cichości swego dojo będziesz oblewał kolejne egzaminy i wygrywał kolejne sparingi. Wyciągaj wnioski i ćwicz.

Zawsze po zaliczeniu egzaminu aikido widać na twarzach adeptów radość, zadowolenie, dumę. To ma swoje przełożenie na życie codzienne. I zawsze gdy taki egzamin zaliczą stawiają się na kolejnym treningu. Jak obleją – tym bardziej. Cel, który były na początku drogi – osiągnięcie mistrzostwa – jest coraz bliżej. To co wtedy wydawało się magią teraz jest w zasięgu ręki. Potrzebna jest tylko praca.

Więc siadaj do medytacji i zobacz co się wydarzy. Trenuj z umysłem i byciem w niebycie, minuta po minucie, miesiąc po miesiącu. Jak ci się znudzi odpuść, odetchnij i wróć. Nikt nie będzie cię oceniał więc ty też siebie nie oceniaj.

Możesz, ale nie musisz mówić ludziom, że ćwiczysz, jak ćwiczysz, po co ćwiczysz. Czy robisz to dla znajomego z fejsbuka, który w przypływie dobrego nastroju pyknie ci lajka czy dla siebie i najbliższych? Oni nie wystawią ci ani laika, ani serduszka. Oni są z tobą zawsze. Ich cieszy gdy ty się cieszysz. A ciebie cieszy ich radość. To wystarczająca pętla zwrotna.

Aikido ćwiczy się po to aby go w życiu nie wykonać, aby uniknąć walki. Aby wykształcić w sobie mądrość i przewidzieć, że jeśli pójdziesz w trudnej dzielnicy ciemną ulicą, to prawdopodobieństwo oberwania po głowie wzrasta. Godziny ćwiczeń i setki powtórzeń są po to, że jeżeli wystąpi sytuacja awaryjna, będziesz miał wgrany w neurony sposób postępowania. Twoi bliscy będą czuć się bezpieczniej. To samo z medytacją, nie ćwiczymy po to, aby pokazać znajomym jak się lewituje, albo wbija gwóźdź w rękę, czy przypala ciało. Ćwiczymy po to, aby w sytuacji zagrożenia spokojnie z zimną głową rozwiązać problem, aby bliscy czuli się dobrze, aby zachować godność w chorobie, w sytuacji zagrożenia życia, w sytuacji gdy dopadnie cię rak, udar, śmierć, gdy zaczną niedomagać bliscy. Drogę odpuszczenia walki ćwiczymy zarówno w aikido jak i w medytacji.

Medytacja, tak jak aikido, nie musi nieść ze sobą religijnego przesłania. Można ją od niej oddzielić. Na sali aikido nikt nigdy mnie nie zapytał czy jestem wierzącym, jaki mam samochód, ile mam kasy na koncie albo jaki kredyt. Podczas ćwiczeń nie ważne jest czy masz 14 lat czy 40. Jak się spinasz to dosłownie ucierpi twoje ciało. Na sali weryfikatorem są umiejętności. Czterdziestoletni dziadek wykonujący bezbłędnie technikę na cwanym młodziaku budzi respekt. I vice versa. Bo gdy się usztywnisz, atak przeciwnika będzie mocniejszy. Twoje mięśnie, ścięgna i stawy mogą tego nie wytrzymać. Jeśli się poddasz i pójdziesz za ruchem będziesz mógł wrócić po treningu wzmocniony do życia. Jeśli odpuścisz. Wiec nie spinaj się też w treningu medytacyjnym.

Na treningu obecny jest sensei, nauczyciel. W medytacji ważny jest Ajahn, również nauczyciel. To oni, nauczyciele, wskazują drogę, uczą techniki, nadają kierunek. Zadaniem ucznia, adepta jest uznać ich wyższość, wiedzę. Jednak wszyscy muszą pamiętać o jednym. Aby być autorytetem, trzeba poświadczyć o tym swoim działaniem, całym sobą.

W medytacji mówi się o tym, aby obserwować nauczyciela, o czujności. Jeżeli pojawią się jakiekolwiek niepokojące cię oznaki, powiedz SPRAWDZAM. Jasno i wyraźnie. Jeżeli weryfikacja nie przebiegnie pomyślnie, powiedz WYCHODZĘ. I wyjdź. Wyjaśnij i wyjdź.

Tak powinno być zawsze i wszędzie!!!

Tak jest w życiu, jeżeli sytuacja ci nie odpowiada, możesz ją zmienić, możesz w niej trwać, zaakceptować albo możesz z niej wyjść. Każda z tych decyzji może być TRUDNA. Trzeba tylko stanąć naprzeciw problemowi, przeciwnikowi, jak w aikido i zastosować technikę uniku, wyjścia albo skuteczną technikę obronną.

W aikido dobrze zastosowana technika ma na celu zniechęcić przeciwnika do dalszej walki, unieruchomić na czas ucieczki albo skutecznie i na zawsze wyeliminować z gry przy minimum wydatkowanej energii i minimum strat.

Aikido to kompilacja słów Ai-Ki-Do:


Ai – połączenie, zjednoczenie

Ki – duch, energia (odpowiednik Qi w tradycji chińskiej)

Do – Droga, metoda, sposób


Aikido to droga, sposób, metoda uzyskania harmonii ducha i ciała.

Medytacja to statyczne Ai-Ki-Do.

Aikido to dynamiczna medytacja.

Piękne!