Słoń i lodówka

Twoi najwięksi wrogowie, słoń i lodówka.

Dziś analiza ogromnego, ośmielę się stwierdzić, że nawet największego problemu jakim jest  PORÓWNYWANIE.  Jednego z największych.

Oczywistym jest, że w naszej egzystencji dualizm rzeczy i zjawisk istnieje i będzie istniał. Oczywistym jest, że opieramy się na wzorcach, mechanizmach wyuczonych i podświadomie nabytych. Na różnych podprogramach, automatycznych procesach. Jesteśmy poddawani nieustannemu bodźcowaniu z każdej strony. To nigdy nie ustąpi. Możemy wyłączyć telewizor albo nawet szczycić się tym, że nie mamy go w domu i być na bieżąco z newsami. Newsy sprzeda ci telefon, komputer, sąsiad, współpracownik i bodźce jakoś znajdą do ciebie drogę.

Automaty naszego funkcjonowania to nic złego. Gdybyśmy mieli podejmować decyzje w odpowiedzi na wszystkie bodźce, mózgi by się nam przegrzały. Po to mamy zbudowaną bazę wzorców, mamy wewnętrzne zasoby. Nasz mózg w swej doskonałości oddelegował określoną swoją część, swoje zasoby do tego, aby porównywał bodźce z wzorcami i podejmował reakcję niejako automatycznie, w sposób wyuczony. 

Idąc dalej, reakcja ta jest wartościowana i etykietowana. Jest albo zwykłym mechanizmem, typu: jesteś głodny -> jedz, chcesz siku - znajdź toaletę, dotknąłeś gorącego przedmiotu -> wycofaj rękę. Albo emocją: nie dał mi zabawki -> nie lubię go, ma lepsze oceny -> kujon, ma lepszą pracę -> kombinator. Ma więcej czasu wolnego -> też kombinator, ma więcej pieniędzy, wolnego czasu -> jest mu lepiej w życiu. Jednak zawsze jest jakieś ALE.

Tym ALE są wzorce. Jeśli jako punkt referencyjny weźmiemy nie to, co trzeba, będzie skucha. 

Wyobraź sobie, że nawigujesz. Aby to zrobić kiedyś obierano jako punkt referencyjny gwiazdę północy. Nie trzeba być orłem aby zorientować się, że nieumiejętność znalezienia wzorca na niebie, nie doprowadzi nas do celu.

Pobłądziliśmy jednak, bo ktoś nas nie nauczył właściwego mechanizmu. Albo byliśmy nieuważni podczas nauki. Pytamy zatem zorientowaną osobę, jak znaleźć gwiazdę północy, jak nawigować. Uczymy się i zastępujemy stary, prowadzący na manowce, wzorzec, nowym. Właściwym. Gdy drugi raz wyruszymy w drogę, dojdziemy już do celu

Ta umiejętność naszego umysłu to neuroplastyczność. Nadpisaliśmy wadliwy wzorzec nowym, dobrym, który przyniesie nam korzyści. Nie mówię tu o pokrętnej interpretacji i przypadku, kiedy jako cel obierzemy krzywdę innej osoby. Wzorzec to wzorzec. Jak z niego skorzystasz, to już twój wybór i kwestia pozostałych wzorców, jakie masz wgrane w głowie.

Odwrotność tego to ciągłe podążanie wg wadliwego wzorca i narzekanie, że nic się nie da zrobić, że ciągle się mylisz, że dużo cię to kosztuje itd.

Ale.

Dlaczego zatem przy porównywaniu wykorzystujemy takie dziwne mechanizmy i niewłaściwe wzorce? Dlaczego, gdy mamy 20 lat, porównujemy swój wygląd, status, z 30-tolatkami? Dlaczego porównujemy się z sąsiadami, znajomymi, kolegami w pracy? Nigdy życie 40-to latka nie będzie takie samo jak 20-to latka. Problemy będą podobne, jednak będziemy sobie z nimi różnie radzić, bo w naszym autopilocie zainstalowano różne podprogramy. Nie chodzi oczywiście o wiek tylko o instalatorów, rodzinę, kulturę, szkołę

Tak już jest  - można by powiedzieć. Powtórzę to jeszcze raz, problem w tym,  że używamy do porównań właśnie niewłaściwych wzorców. Każdy z nas jest na innym etapie, miał swoje doświadczenia, rodzinę, ma określoną historię uwarunkowań, budowania wzorców. Ma swoją bazę doświadczeń. Ja mam dorosłe dzieci i moje życie z zasady będzie wyglądać inaczej niż twoje, jeżeli masz kilkuletnie. Diametralnie będzie się różnić od singla, wdowca, księdza czy mnicha. A i tak, gdy nasza czujność spada w wyniku ciągle napływających bodźców, idziemy tą mętną drogą porównań.

Często mówię znajomym, którzy mają kilkunastoletnie dzieci, że jeszcze 10 lat i będą na tym samym poziomie jak ja teraz. Pod względem doświadczenia z dziećmi oczywiście. W tej drodze nabiorą kolejnych doświadczeń i będą utwierdzać się w swoich wzorcach, albo je zmieniać. Będą żyć następne 10 lat w przeświadczeniu, że są umęczeni i wiecznie zagonieni, a ja to, (albo ktoś tam) mamy super, bo mamy dzieci dorosłe. No ale cóż, jak porównujesz słonia do lodówki to przyjmuj efekt i nie narzekaj na niego.

Celowo wybrałem ten przykład, bo gdy mowa o dzieciach, to włącza się czujność u wielu z nas. Mówię z NAS, bo też tak miałem i mam. Więc nie bierz tego do siebie, albo jak wziąłeś to ochłoń, bo nikt nikogo nie chce skrzywdzić. Wykorzystując przykład wzmacniam przekaz. Tylko tyle.

Wróćmy do  naszego przykładu… Gdy minie 10 lat będziesz na tym samym etapie co ja byłem wtedy. Ale ja już nie będę. Wtedy miałem inne problemy teraz mam inne.  Ty też, wszystko się zmieni.

Jeżeli jednak będziesz tkwił w swojej głowie, nie dasz sobie nic powiedzieć, nie nadpiszesz niektórych wzorców, będziesz nadal umęczony. Powiesz oczywiście, że wszystko jest ok, że jesteś zadowolony, spełniony. I może tak być, ale dlaczego jesteś przy tym taki marudny, zgorzkniały, wybuchowy, nerwowy, szybko się irytujesz?. Czy to droga krzyżowa? Lubisz ten stan męczeństwa? Zyskujesz coś w nim. Może to, że ktoś ci współczuje, dzieli z tobą ten krzyż? Może boisz się stracić uwagę innych w swoim męczeństwie? Bo wiesz, wspólne męczeństwo “wzmacnia”. Daje pożywkę dla ego. Jest nad czym popłakać. Można ponarzekać na sąsiadów, rząd, politykę, na to, że inni chodzą w góry, a ty nie masz czasu. Oj dużo można.

Czy to jest to, czego chcesz?

Wiem, uruchamiają się w tobie mechanizmy obronne. Wgrane wzorce. Patrzysz, czytasz i myślisz - chyba gość ma problem, delikatnie mówiąc.

Wiem też, że podzielasz moją spostrzegawczość w tym tekście i zgadzasz się z nią. Przynajmniej na poziomie podświadomości. Może inaczej byś to ujął, może nie do końca podoba ci się forma, ale co do zasady jest OK. Problem jest taki, że krytyka nam, jako ludziom wychodzi doskonale. Gorzej gdy trzeba się wziąć za zmiany, za działanie. Mamy zawsze coś do powiedzenia, na każdy temat wyrobione zdanie, ciągle oceniamy, porównujemy, sprawdzamy i zbyt często w tych działaniach odnosimy się do niewłaściwych wzorców. To powoduje, że cierpią inni, a w efekcie my sami, gdy wypalamy swoją energię na marnościach

Bo tak to już jest, gdy porównujemy słonia z lodówką.