Walka Aniołów
2 sekundy...
Opowiem ci dziś pewną historię, która rzeczywiście miała miejsce i wydarzyła się w moim życiu. Krótka wzmianka o niej znalazła się również w książce “Kontemplacja Wilka”. Historia będzie naturalnie w stylu Wilka zgodnie z moją wrażliwością. Jest bardzo mocna dla mnie i zdefiniowała poniekąd to, co miało się później wydarzyć.
Jest tak, że pewne emocje, doświadczenia domagają się aby były wypowiedziane. Domagają się manifestacji. I może się nam wydawać, że nie nosimy w ich w głowie, dopoki nie nastąpi ten moment, ta chwila. Nie jest to tożsame z ograniczeniami wynikającym z danego zdarzenia z rozpamiętywania faktu. Jednak gdy przychodzi ten moment czujesz zaskoczenie i... ulgę.
Zacznijmy...
Wydarzenia tu opisywane miały miejsce ponad ćwierć wieku temu. Dasz wiarę, ponad 25 lat. Trochę mniej niż ma mój syn, trochę więcej niż ma córka. W pewnym momencie życia wspomnień i zdarzeń nie liczy się miesiącami, latami tylko dekadami.
Pracowałem wtedy na etacie, studiowałem i wykonywałem remont mieszkania. Syn bawił się w pokoju obok, żona pomagała w pracach remontowych. A ja? Ja kończyłem wykonywać instalację elektryczną. Zostało podpięcie gniazdek. Naturalnie, aby przyspieszyć prace nie wyłączałem zasilania w mieszkaniu. Wykonywałem takie prace dziesiątki razy i wykonał bym ją po raz ostatni. Aby uplastycznić obraz przykręcałem przewody w gniazdku śrubokrętem, w którym końcówka, wiesz, ta długa część odchodząca od rękojeści, nie była izolowana. ten szczegół oraz nieuwaga spowodowały, że poraził mnie prąd.
Zobaczyłem mroczki w oczach i poczułem silny uchwyt Anioła Śmierci na sercu. Nie straciłem świadomości ale mrok jaki ujrzałem był bolesny. 2 sekundy, umownie, dzieliło mnie od przejścia w inny wymiar.
Anioł Śmierci jest zdeterminowany w swoim działaniu. Ale muszę od razu dodać, był ktoś bardziej zdeterminowany - mój Anioł Stróż. Ten, który został mi nadany przy urodzeniu, i który nie odstępuje mnie na krok do dziś. Ten, który zawsze jest pomocny, bo jego nadrzędnym celem jest moje dobro.
To między nimi, moim Aniołem Stróżem, a Aniołem Śmierci odbyła się heroiczna walka o wykonanie moich umów, o dalsze życie. Od tych 2 sekund zależało co będzie dalej.
Te 2 sekundy stanowiły o tym, czy mój syn zostanie sierotą, żona owdowieje, a moja córka miała by się nigdy nie narodzić. Jej Dusza miałaby nie zagościć w takiej formie. Zobacz ile światła mogło przygasną w tych 2 sekundach, przez te 2 sekundy...
Mogło, ale było inaczej.
Anioł Śmierci odstąpił, ale miał przypominać o sobie jeszcze kilkukrotnie w następnych latach. Odstąpił, ale zostawił mocną bliznę na moim mentalnym sercu. Bliznę w strukturach mojego umysłu i układu nerwowego. Bliznę, którą czuję do dzisiejszego dnia, która przypomina mi o tych 2 sekundach.
Po tym incydencie miewałem wielokrotnie mroczki w oczach, palpitacje i dziwne stany neurologiczne. Badany byłem wielokrotnie przez lekarzy, kardiologów. Jednogłośnie oceniali stan fizyczny na dobry. Śladu porażenia nie było.
To były dobre informacje, nawet bardzo dobre. Tylko dlaczego pojawiało się randomowo takie dziwne uczucie w środku, jakby ktoś próbował wyrwać mi serce? Jakby kołatało z wszystkich stron? Czy Anioł Śmierci potrząsał wtedy mną wspominając o swoim istnieniu?
Te randomowe zdarzenia, palpitacje miały przypominać mi o kruchości istnienia. Pojawiały się co 3 albo 5 lat. Od dłuższego czasu jednak ich już nie ma.
Nie miałem w planach pisania tego tekstu, a tym bardziej jego publikacji. Refleksja przyszła do mnie niedawno, w nocy i domagała się , aby ją przelać na papier.
Musisz wiedzieć drogi czytelniku, że zdarzenie, które przywołuje miało miejsce , gdy w moim ciele i duszy stosunkowo mocno wybrzmiewała jeszcze melodia, która została zaszczepiona we mnie przez jogę. Melodia ducha jogina. Bo joga to nie tylko fizyczne akrobacje, fitness, jak to się niekiedy wydarza, ale to również, albo przede wszystkim, niesamowita filozofia, budowanie świadomości i dbanie o każdy szczegół życia. Z jogą (dla mnie) nierozerwalnie połączona jest medytacja i oddech (pranajama). Świadome oddychanie
Naturalnie nasuwa się myśl, skoro ta świadomość, to samo-poczucie było tak mocne, to jakim cudem doszło do nieuwagi i zdarzenia? Tak, to słuszna uwaga? Jakim cudem Anioł Śmierci pomimo umów, które moja Dusza przedsięwzięła, próbował je złamać?
Nie wiem…
Nie próbuję tego zgłębiać, bo nie jest to kluczowe. Wiem, że wszystko co nas w życiu spotyka ma wpływ na nas, na otoczenie i najbliższych. Wiem, że to zdarzenie miało niebagatelny wpływ na to, aby budować w sobie poczucie ważności chwili, ulotności chwili. Poczucie kruchości. Budować uważność w każdym momencie i wdzięczność za to co mamy. Za to co zostało nam dane. Wdzięczność za anielską opiekę i niestrudzoną, nieustającą ochronę, której doświadczyć miałem jeszcze wielokrotnie przez następne ćwierć wieku. Świadomie i bez mojej świadomości. I mam nadzieję doświadczać tego daru do końca moich dni.
Koniec tych dni nastąpi, jednak wtedy widocznie to nie był dobry moment na umieranie. Wtedy Anioł Śmierci odpuścił. Kiedyś jednak spotkają się obaj Aniołowie przy moim boku w spokoju i zrozumieniu. Trójstronnym spokoju i zrozumieniu. Anioł Stróż zakończy ten rozdział swojej pracy oddając moją Duszę w serdeczny uścisk Anioła Śmierci. Ten otulając mnie i uspakajając przeprowadzi przez Bramę Życia do Ojca. Do Boga. I powierzy mu moją Duszę. Co będzie dalej? Tego nie wiem. A nawet gdybym wiedział to nie powiem. Na pewno powitam wtedy wszystkich tych, których kochałem podczas tej ziemskiej wędrówki, spotkam i spojrzę głęboko w anielskie oczy Stróża, z wdzięcznością za kawał dobrze wykonanej roboty.
2 sekundy...
Jeżeli czytałeś moją książkę, to był tam rozdział zatytułowany “Atak paniki”. To był jeden z tych epizodów, najmocniejszy, po incydencie z zeszłego wieku, w którym mocno odczuwałem echo zdarzenia. To taka kulminacja.
Dziś jestem wolny od tych uczuć. Palpitacje i mroczki nie wracają. Może kiedyś się pojawią . To nie jest miłe wrażenie, kiedy czujesz jakbyś przechodził zawał serca. Ale można sobie z tym poradzić.
Można brać leki, uciekać w różne używki, sekciarskie działania, nadać religii nadprzyrodzoną moc. Można się pogubić.
Można też być tego świadomym i świadomie pracować nad niwelowaniem wpływu zdarzenia. Z natury optymistycznie patrzę na świat, tu jednak zabrzmi nuta pesymistyczna. Odrobinę. Zdarzeń o takim nasileniu nie da się zapomnieć, usunąć w nicość. Więcej - nie można. Trzeba o nich pamiętać, ale nie należy rozpamiętywać. Bo to, jak podejdziemy do problemu, jakie zajmiemy w danej sytuacji stanowisko zależy od nas. Od nikogo innego.
Wiesz już zatem, skąd moja wrażliwość na chwilę obecną, na to co jest tu i teraz, a co za 2 sekundy może nie istnieć. Wiesz doskonale, dlaczego w moim życiu jest medytacja i wiara w Boga. Dlaczego są Aniołowie. Widzisz, że uprawianie jogi, czy joga sama w sobie, w moim życiu to nie bałwochwalstwo, grzech czy inne napiętnowane złem działanie. Mam nadzieję, że wystarczająco mocno i obrazowo naświetliłem ci podłoże takiego, a nie innego działania. Mojego działania.
jeżeli masz wątpliwości zachęcam do lektury ksiażki albo tekstów na tym blogu. Gdy ja wracam do tego co napisałem często pojawia się u mnie samego zaskoczenie...
Może miałeś w życiu bardziej dramatyczne chwile, bardziej bolesne, trudniejsze. Unikaj jednej podstawowej wręcz sprawy. Nie porównuj nas.
Nigdy!
Nigdy nie będę tobą, nigdy nie będziesz mną.
Nie chodzi tu o licytację, który ból, albo czyj ból jest większy, ważniejszy, mocniejszy? Bo jeżeli przemyka ci taka myśl przez umysł, to kompletnie się nie rozumiemy. Pwoeim dosadniej - żyjemy w innych wymiarach.
Oczywiście nie narzucam ci interpretacji. Możesz myśleć i czuć cokolwiek. Tak, jak ja to robię. Jednak nie jest nam wtedy po drodze, więc korzystając z wolnej woli nasz kontakt naturalnie nie będzie specjalnie głęboki, albo w ogóle go nie będzie.
O zdarzeniu sprzed lat wie kilka osób. Więcej, gdybym miał pokusić się o głębszą analizę, prawie wszystkie odnotowały to i zapomniały. Jedna z nich jest ze mną niezmiennie, pomimo wynikających z tego problemów, będąc ponad nimi. To moja Żona
Informację o tym felietonie umieściłem na facebooku. Miałem zablokowac komentarze, aby uniknąć aktywności troli. Ale nie blokuję. Jeżeli czujesz, że chcesz coś napisać, pisz.
To, co jest dla mnie jednak najważniejsze zostało przekazane.
Ty masz, miałeś albo będziesz miał swoje 2 sekundy. Jeśli potrafisz wykorzystać to doświadczenie na budowanie, a nie niszczenie - SUPER.
Jeśli moje doświadczenie coś ci daje - bardzo dobrze. Jeśli jest dla ciebie puste i bezwartościowe, cóż, tak też może być…
Gdy pisze ten tekst jestem o 25 lat z hakiem starszy, o miliony, miliardy doświadczeń bardziej świadomy. 2 sekundy to krócej niż czytasz jedną linijkę tekstu, to krócej niż jeden pełny oddech, nawet ten nieświadomy, 25 lat z hakiem to około 10 tysięcy dniu (dla uproszczenia) to 864 miliony sekund. Ile w tym zbiorze jest 2 sekundowych przedziałów? Jeśli (upraszczając) połowę tego czasu przesypiamy, to i tak tych chwil jest w cholerę dużo. Na tyle dużo, aby się zatrzymać świadomie, a nie poprzez niezależne od nas bodźce, czasami śmiertelne lub prawie śmiertelne!
Publikacja tego tekstu jest katalizą wspomnień. Ja generalnie nie żyję wspomnieniami. Wyzbyłem się już poczucia nostalgii za osobami, zdarzeniami, historiami., Były, zrobiły swoje, minęły. Jestem tu i teraz, gdzie ważne są dla mnie inne sprawy. Część z nich próbowałem ci przekazać w swoich felietonach, książce czy krótkich tekstach na fejsie. Wiem, że do wielu osób docierają moje refleksje, rezonują z nimi. To wam moi drodzy kłaniam się nisko.
Publikacja tego tekstu to przekornie przywołanie Św. Agdyby. No bo nie stało się w końcu nic, a gdyby się stało, nie byłoby tego pisania. Jak widzisz gdybanie ma wiele wymiarów
Każdy z nas żyje swoim własnym życiem. Zauważam, jak bardzo każdy z nas jest okopany zasiekami. Jak bardzo jesteśmy niedostępni, a próbujemy sprawiać wrażenie otwartych. Jeśli dotarła do ciebie informacja o refleksologii w moim życiu dodam jedno. Nauczyłem się tego i uczę nieustannie w kontaktach z ludźmi. Twarz, sylwetka mówią niewerbalnym językiem. Nasze własne ciała do nas wołają. Ja obserwuję, patrzę, słucham, czytam emocje z twarzy. Wiele razy zauważyłem jak ktoś opowiada mi baju-bajki, a jego ciało, jego sylwetka, jego twarz krzyczy wręcz coś innego. Zbyt wiele razy czytałem strach, zatroskanie z twarzy, kiedy usta mówiły że jest OK, a było inaczej.
Z jednej strony to zrozumiały mechanizm. Nie każda relacja jest na tyle głęboka aby wchodzić w intymne szczegóły życia. I też nie chodzi przecież o to, aby latać na golasa po ulicy (taka przenośnia dla ścisłości). Nie chodzi o ekshibicjonizm emocjonalny.
W kościele spotkałem się z tzw. świadectwami. To wyznania ludzi, którzy zbłądzili, odeszli od Boga i w pewnym momencie, w pewnych okolicznościach nawrócili się. I zaczęli mówić o tym. Publicznie. Sposób w jaki to mówili rozwalał mnie. Nie lubiłem tego, uznawałem za niepotrzebne. Ci którzy przez długi czas błądzili, nagle są świętsi od samych Świętych,
Brrr.
Dziś również przed nimi chylę czoło. Jeżeli ich potrzeba wynika z głębi serca, a nie jest podszyta pychą, potrzebą poklasku chwała im za odwagę.
Jestem przekonany, że wielu z nas mogło by bardzo dużo powiedzieć. Mogło by, gdyby było przyzwolenie z głowy, aby usta mówiły to, co czuje ciało…
Anioł Śmierci i Anioł Stróż - Mój Stróż.
Pierwszy w pogotowiu, zjawi się kiedy nastanie “ten czas”.
Drugi jest zawsze ze mną.
To nie jest tak, że ten pierwszy to chytra bestia i tylko czeka. Obaj są nierozłączną częścią cyklu życia, powołanym przez Byt Nadrzędny. ten Byt nazywamy przeróżnie, byle tylko ominąć słowo BÓG. Tak już po prostu jest. Ja nie omijam, pokazuję ci cząstkę swojej wrażliwości, swoich przekonań. Doskonale zdaję sobie sprawę, iż nie wszyscy uznają to za normalne, naturalne.
Pisząc te słowa czuję delikatne wzruszenie w sercu.
W sumie czuję też narastającą ulgę. I zaskoczenie.
Zaskoczenie, że po tylu latach ta wewnętrzna rana na mentalnym sercu ciągle woła, aby być zauważoną.
Ulgę, że zauważenie tej rany, opowiedzenie o niej, daje spokój
Widzisz, Każda Dusza na tej ziemi, przyjmując postać konkretnej OSOBY, chce być zauważona. To jej naturalna potrzeba.
Każdy chce być zauważony. Nie chodzi o podziw, uwielbienie czy też strach. Chodzi o czysto ludzką uwagę. Każda Dusza ma nieodparte, zaszyte w genach potrzeby dążenia do szczęścia. Ma swoje doświadczenia, przeżycia, trudne i dobre chwile. Nie chodzi o to, abyś zauważał mnie. Chodzi o to aby zauważać swoją żonę/męża, dzieci, rodziców, przyjaciół. Aby słuchać tych Dusz. Aby życzyć im szczęścia. Tu poniekąd automatycznie wychodzi kolejny wątek, a mianowicie Miłująca Dobroć.
Metta, o której ostatnio wspominałem, życzenie szczęścia. Ta ulotna chwila, kiedy twoja myśl, twoja życzliwość, dobra intencja mogą być skierowane w Kosmos, do Boga na pożytek innej istoty.
Tu wychodzi koncepcja ukryta w słowach SA R V A M A N G A L A M - na pożytek wszystkim żyjącym istotom.
Metta wysłana do kogoś, do Świata, do Boga, w imieniu kogoś, to RODZAJ modlitwy za kogoś. Żyjącego, umarłego, to nie ma znaczenia. Za kogoś = za Duszę. Za Duszę, która jest w tym fizycznym wymiarze ulokowana, z konkretną Świadomścią, w osobie o konkretnym imieniu, albo za duszę w innych wymiarach obecną.
Nasza ludzka wrażliwość ma nieograniczone pokłady. Nieliczni otwierają te głębiej schowane drzwi. Czasami są przygotowani na konsekwencje tych poszukiwań, czasami ich to przerasta. Napotykają w procesie budowania świadomości szarlatanów, ale też pomocne Dusze. Okopują sie, budują zasieki, przywdziewając różne obronne pozy, strategie, postawy.
Nie chodźmy na skróty, bo wcześniej czy później będzie to okupione konsekwencjami. Nieprzygotowane do zadania ciało może nie wytrwać. Podobnie z Duszą. Oczywiście są wyjątki, można by rzec, naturalne predyspozycje Duszy/Ciała do pewnych wyzwań. Pozostawię jednak w niedomówieniu te wyjątkowe sytuacje. Może kiedyś przyjdzie czas by rozwinąć wątek. Dziś posłucham siebie i nie będę szedł na skróty.
Jesteś ważny. Jesteś tu w konkretnym celu, i nawet nie wiedząc jakie jest Twoje zadanie, żyj tak, jakby za 2 sekundy świat miał się skończyć.
Kochaj, współczuj, miłuj, dziel się, bądź dobry, medytuj, módl się, wysławiają Boga, zauważaj bliźniego, Nie wypaczaj moich słów, czytaj między wierszami, nie przywiązuj się do nich, ale wyciągaj wnioski i rozszerz percepcję, może dotrzesz do ciekawych rejonów swojego mentalu. Może niektóre drzwi same się otworzą.
Miej otwarte serce, świadome i chroń je przed wrogim działaniem. Chroń poprzez budowanie swoich wewnętrznych zasobów, wewnętrzne duchowej siły,poprzez słuchanie innych (rozsądne i analityczne), poprzez podążanie za innymi (jeżeli są tego warci), Żyj i pozwól żyć innym.
Bądź szczęśliwy i pozwól innym być szczęśliwym.
Pamiętaj, że twoja droga dobiegnie końca, ale nie fiksuj się na tym, bo przegapisz kilkadziesiąt milionów dwusekundowych chwil. Oddychaj pełną piersią, ciesz się na widok nieba, niezależnie od pogody.
Szukaj inspirujących zdarzeń, ludzi, książek, ale żyj swoim życiem, a nie bez ustanku życiem innych, oczekiwaniami innych, ich wyobrażeniami. Tych, którzy wiedzą lepiej.
Niech ci się darzy , niech nam wszystkim się darzy i jeszcze raz, bo tego nigdy za wiele
Bądź szczęśliwy
Sarva Mangalam