10 tysięcy lajków i cisza.

Niedawno pisałem o tym, jak bardzo cenna jest nasza uwaga. Jak bardzo o nią zabiegają media. Ile milionów widzów ogląda, słucha ten czy inny program, film, podcast. Gdy przeglądam facebooka albo youtuba, algorytm jest tak precyzyjny, że wystarczy na kilka chwil zatrzymać się na jakimś filmie, zdjęciu, przekazie, aby potem mieć całe mnóstwo sugestii w tematach pokrewnych. Często wykorzystuję ten mechanizm, jeśli czegoś szukam. Wystarczy klik w kilka pokrewnych tematów, a rozwiązania przychodzą do same.

Czy mi się to podoba? To nie ma znaczenia. Tak jest. Obserwuję to i często popadam w zadumę. Już sama obserwacja i świadomość tego jest ciekawym doświadczeniem. Nie mam przy tym żadnych spiskowych teorii w głowie. Profilują mnie, zbierają informacje, uważaj co piszesz, bo ktoś może to wykorzystać przeciwko tobie. Nie, to nie to myślenie. W końcu każdy z nas ma wolną drogę i prawo wyboru. Może do tego świata wejść lub nie.

Skoro wybraliśmy jako ludzie mobilność, dostępność do danych wszędzie, o każdej porze dnia i nocy, skoro tak bardzo ścigamy się o dostępność internetu, a gdy go nie mamy popadamy we frustrację, to mamy to, co mamy. Tu oczywiście przychodzi ponownie na myśl kwestia balansu, równowagi. Są przecież wyszukiwarki, które nie zapisują historii wyszukiwania, które nie profilują. My jednak w swej nieświadomości, albo nawet wygodzie, nawet nie zadamy sobie trudu, aby coś zmienić i wyjść z sytuacji, która nas ogarnia, bo paradoksalnie chcemy w niej być. 

Przy okazji odwiedzin i scrollowania internetu, natrafiłem na profile i źródła podobne do mojego. Na pisanie podobne do tego, jakie ja uprawiam. 

Profile te i strony, osoby, twórcy, to prawie przedsiębiorstwa duchowe, świadomościowe. Kilka, lub kilkanaście tysięcy wyświetleń, polubień, osób obserwujących. Niczego im nie ujmuję, dla ścisłości. Wręcz przeciwnie, wszystkim życzę jak najlepiej. 

Ta różnorodność form i osób to świetna opcja dla poszukujących. Na początku drogi rozwoju świadomości mogą pojawić się różne opcje. 

W pierwszej, szukający idzie jak w dym za słowem. Jest zauroczony, wręcz zaślepiony źródłem. 

W drugiej, szukający jest pełen obaw, niepokoju i braku zaufania. Sprawdza, weryfikuje, testuje. 

W trzeciej, szukający skacze z kwiatka na kwiatek, z guru do guru, z jednego autorytetu na drugi, z jednego żroðla na drugie i nie może się zdecydować.

I tak oto weryfikuje się świat związany z szeroko pojętą duchowością, rozwojem.

I drugie tak oto… Tak oto działa świat w ogóle, związki, praca, religie, filozofie. Jest to w sumie uniwersalny schemat.

W tym świecie jest miejsce na wszystko i wszystko znajdzie swojego odbiorcę.

Gdy spojrzałem na te ilości odbiorców u innych, to pomyślałem sobie, co ja tu robię w tej przestrzeni wirtualnej, wręcz matriksowej. Jak mój głos się przebije, kto go usłyszy, kto będzie chciał poddać go refleksji, zweryfikować. Tak było przez moment, po czym przyszła refleksja odwrotna.

Odpuścić.

I to jest mój drogi gościu jedna z głównych, podstawowych wartości rozwoju jako takiego, a rozwoju duchowego, świadomości w szczególności.

Odpuszczenie.

A bardziej czas, w jakim ta wartość do ciebie przychodzi.

Nie rozmyślam o tym godzinami, tygodniami tylko odpuszczam momentalnie. Oczywiście było by lepiej wogole nie dopuszczać takich myśli i rozterek. No cóż, do doskonałości droga daleka 😉.

Jest jeszcze jeden istotny aspekt tego wątku.

Otóż pośród tysięcy innych odbiorców, u tamtych źródeł często, choć bywają wyjątki, nie ma ciebie. A tu jesteś. Jesteś ze mną!  Czyż to nie jest wspaniałe? Samo to, jest powodem do dumy.

Zwróć uwagę proszę na słowo źródło, które tu występnej z małej litery. Czasami pojawia się z dużej w moich tekstach. Mam nadzieję że to jest jasne?

I tak oto ja piszę, ty czytasz. Czasami jakaś piękną dusza spośród was udostępni to, co ja stworzę, czasami o tym porozmawiamy. Jest dobrze.

Jasną jest też sprawą, że może i u mnie będzie kiedyś tysiące odbiorców, Ale może też nie będzie nikogo.

Widzisz, wszystko jest kwestią priorytetów, oczekiwań i wyobrażeń. Akceptacja stanu rzeczy takim, jaki jest, a nie snucie wybujałych wizji, to kolejna istotna droga rozwoju.

Aby być precyzyjnym , odpuszczenie nie oznacza rezygmacji. Często to podkreślam, bo trzeba to przypominać. Planowanie to słuszna droga, ale napięcie i nadmierne przywiązanie do celu , do wyniku jest problemem.

Niech ci służą te teksty do własnych poszukiwań i refleksji. Niech inspirują, niech wzbudzą wątpliwość i refleksje, albo utwierdzą cię w twoich przekonaniach, tych, które masz. Bo kto jest w końcu dla ciebie najważniejszy? Oczywiście ty sam.  Nie potrzebujesz, do dalszej drogi mojego słowa. Wręcz przeciwnie, potrzebujesz ciszy. Nie milionów bodźców tylko odłączenia się od nich i wsłuchania się w to, co najważniejsze. Te wszystkie krzyki i szumy medialne to rozpraszacze. Wyłącz je w pewnym momencie, na jakiś czas. Możesz do nich wrócić. To w ciszy przychodzi objawienie prawdy. 

Byłem w kilku grupach whatsupowych. O(d)puściłem je, ku niezadowoleniu niektórych znajomych, użytkowników. Przyjęli to bardzo personalnie. W takim wypadku nie chodzi przecież o nich. Chodzi o mnie. Jeżeli grupa jest martwa, cicha albo wręcz przeciwnie zbyt głośna i oderwana od celu jej powstania, to co mnie w niej trzyma? Przecież dokładnie tak jest w życiu. Jeśli nie pijesz wódy, to sprawi Ci przyjemność obcowanie z umysłami będącymi w innym wymiarze świadomości. Jeśli nie grasz w piłkę nożną, nie umiesz grać, to jaką do cholery radość sprawi ci bieganie za nią i robienie z siebie przeszkadzajki na boisku? Wyważ to wszystko w ciszy.  Nie pozwól, aby opanowały cię osądy w stylu: "jesteś lepszy od nas?", "źle nas oceniłeś," ."..a co będziesz robił" etc.

Tak, nawołuję do ciszy, kiedy wokół wszyscy krzyczą. Nawołuję do wycofania sie i zaprzestania, gdy inni prą do przodu beznamiętnie. 

Spróbuj wejść do krzyczącego tłumu i krzyczeć z wszystkimi. Jestem pewny, że połowy z tych krzyków nie usłyszysz. A zamilknij na chwilę, rozejrzyj się, wejrzyj w siebie, wtedy zobaczysz, ile wokół szumu. Zobaczysz, kto krzyczy najgłośniej i czy warto go słuchać, zobaczysz innych, cichych, takich jak ty. Ich zdumienie i zmieszanie. Poczujesz chęć pobycia w tej ciszy, chęć usłyszenia swoich własnych myśli. Swoich własnych, a nie frontmanów, ludzi o lekkim języku, lekkiej i gładkiej mówię, nie mających w efekcie nic do powiedzenia. Bo wiesz, że nie wszyscy potrafią pięknie mówić, błyskawicznie ripostować. Może potrafią pisać.

W ciszy rodzi się świadomość.

Twoje ciało, twój umysł potrzebuje odetchnąć, a twoje ego mówi, e tam, to dla mięczaków. 

Twoje ciało woła o spokój, sygnalizuje ci chroniczne zmęczenie, depresję, a twoje ego woła, wszyscy tak mają, weź lufę, piwko, tabletkę i będzie cool.

Twoja ciało z bólu nie chce wstać rano, puchną ci oczy, nogi, bolą stawy, a twoje ego mówi, że masz robotę do wykonania, bo walczysz o awans i parę stówek premii.

Twoje ciało rzyga po wieczornej balandze, bo jest zatrute i wykończone, a twoje ego mówi, to był super wieczór, super impreza, ale się naje***em!

Twoje ciało.. Co mówi teraz twoje ciało?

Zdajesz sobie wogole z tego sprawę? Masz z nim kontakt?  Jaki masz kontakt z umysłem i sercem?  Co do ciebie przemawia? Ego, które mówi, że wszystko gra czy prawdę? Niewygodną, trudną, bolesną, przerażającą prawdę. Prawdę doprowadzającą do rozpaczy??

Ale powiem ci, że to dobrze. Bo jeśli zauważasz takie trudne rzeczy to jest nadzieja. To pierwszy krok na zmianę. Jeśli przyjdzie do ciebie jakaś refleksja to oznacza, że ciało i serce przekrzyczało ego. Oj daleka droga do sukcesu jeszcze, ale pojawia się światełko nadzieji. Idź w kierunku tego światła, zacznij szukać stron, źródeł, które dadzą ci wsparcie, ludzi gotowych ci pomóc, wesprzeć w tej drodze. Szukaj źródeł 10 tys lajków lub tych, niszowych, tych z kilkudziesięcioma odbiorcami. Albo szukaj ciszy. Czytaj i weryfikuj, inspiru się, motywuj. W końcu będzie tak, że w efekcie jakiegoś jednego zdania, ciągu artykułów, historii, zdarzeń nastąpi u ciebie przeskok świadomości i otwarcie się na nowe wyzwania. na porzucenie zastałych, przestarzałych schematów i zastąpienie ich nowymi. Na rozpoczęcie nowej drogi.

Ten proces można nazwać przebudzeniem.

Ten przeskok świadomości można też nazwać  "tym czymś" albo "inspiracją" albo "miarka się przebrała". W zależności od tego, w jakim stanie jesteś aktualnie, tak odniesiesz się do tej sytuacji, w której zdecydujesz, aby coś zrobić. Wstaniesz z fotela i zaczniesz maszerować w stronę świadomości?

Wiem, to nie jest łatwe, W fotelu jest wygodnie, cieplutko. Obok na stoliku stoi kawka, piwko, książeczka. A jak wstaniesz, będzie robota, niewygoda,  nieznane. W fotelu czujesz się jak król, rządzisz światem, poza nim, może już nie być tak doskonale.

Gdy wstaniesz z tego fotela to możliwe, że spojrzysz na niego za jakiś czas i zobaczysz, że on wcale nie był taki niezastąpiony. Zobaczysz, że masz nogi, zrobisz z nich pożytek, może nawet ucieszysz się z wędrówki i będziesz chciał więcej. Zobaczysz, że podłokietniki są wytarte i cały jest upaprany, a na zewnątrz czeka na ciebie świeży powiew . Przetrzesz zaspane oczy, rozciągniesz się i będzie pięknie.

Czyż nie warto spróbować? Oczywiście.

Życzę ci zatem-> udanej próby 🙂