Mędrzec Agdyba

Aby sięgnąć gwiazd i spojrzeć ponad chmury, trzeba mocno stać na ziemi. Wszystko, czego nam potrzeba do życia tu i teraz, mamy w zasięgu ręki, w przestrzeni naszego wzroku, naszej możliwej percepcji. Wszystko, bez wyjątku, jest możliwe. Wiem, że szczególnie ostatnie stwierdzenie, może budzić kontrowersje. Naprawdę wszystko? Dopowiem zatem, wszystko ma co jesteśmy  gotowi.

Dostosowaliśmy się do zmienności życia wykształcając w sobie doskonałe mechanizmy. W różnej postaci i z różnym skutkiem, każdy z nas może je uaktywnić. Stało sie też tak, że umiejętność radzenia sobie z tymi mechanizmami, dochodzenia do rozwiązań kształtowane są przez kulturę, środowisko, rodziców, narodowość. Setki, tysiące uwarunkowań.

Wszystko jest względne. Na różnych etapach życia aktywują się różne mechanizmy. To my jesteśmy odpowiedzialni za nie, tylko my jesteśmy je w stanie wyciągnąć z głębi naszych serc i dusz. Te mechanizmy możemy nazwać świadomością.

Ze świadomością próbują różnorodnie radzić sobie religie. Co kraj to obyczaj, miejsce urodzin definiuje religię, światopogląd, status materialny lub społeczny. I tak jest w istocie rzeczy. Przekazuje się nam różnorakie teorie, dogmaty, stanowiska, prawdy niepodważalne, aby w nie wierzyć. Aby nasze warunkowanie albo programowanie było pełniejsze.

Wierzmy w to, idziemy bezrefleksyjnie za samozwańczymi mistrzami, za różnymi, bardzo wpływowymi mędrcami, idziemy za strachem, często wokół niektórych  światopoglądów, rozsianym. Wierzymy, dla świętego spokoju, albo po to, aby wytłumaczyć sobie niewytłumaczalne, w różne technologiczne bożki, niewiarygodne i niesamowite teorie, nadprzyrodzone moce. Mamy wręcz tendencję do wiary w inność, nowość. A czym ta inności jest bardziej oddalona od naszych bazowych, źródłowych, rodowych czy kulturowych przekonań, tym lepiej. Bo mamy w sobie ducha walki, ducha niepokornego, ducha buntownika. Mamy potrzebę bycia w określonym środowisku, aby to środowisko nas akceptowało, rozumiało. Aby czuć się w nim dobrze. Mamy wreszcie nieodpartą potrzebę przyklejania etykiet i szufladkowania wszystkiego, wszystkich, włącznie z sobą samym.

Przez wieki wręcz pewnym środowiskom, zależało na tym, aby nasza świadomość była stłumiona. Aby nasze mechanizmy z nią związane,nie uaktywniły się. Bo człowiek świadomy, wolnomyśliciel, człowiek kontemplujący rzeczywistość, przyjmujący naturę rzeczy, wreszcie człowiek inny, jest trudnym obiektem. Niesterowanym. Bytem niepokorny i niewygodnym.

Tę niepokorność określa się mianem inności, dziwności, odklejenie, odrealnienia. O takich bytach mówimy, że są nieobecne, żyją w swojej rzeczywistości, albo są nadwrażliwe. Czy tak jest? Pewnie, że tak. Jednak każdy reprezentuje sobą jakąś ideę, dziwność i odrealnienie. Wystarczy przecież tylko znaleźć jego przeciwieństwo. Wystarczy zmienić środowisko.

Wróćmy jednak do początku rozmyślań. Wszystko czego nam potrzeba do życia, do realizacji, mamy tu i teraz. Nie musimy martwić się przeszłością, rozprawiać wiecznie o tematach, które przeminęły, czy marzyć o niestworzonych rzeczach. Nie musimy. Powiem więcej, nie róbmy tego. Dla spokoju ducha. Bądźmy obecni i róbmy to co trzeba, wtedy kiedy trzeba, czyli teraz.

Często powtarzam, że dokładnie teraz, w tym  momencie, generujesz swoją przeszłość. Jeśli teraz jesteś przytomny, kochający, wrażliwy, dokładny, czujny, czuły, jeśli robisz dobro, to za miesiąc, czy za rok, nie będziesz rozprawiał o trudnych sytuacjach z teraz. Będziesz świadom tego, że zrobiłeś swoją robotę w tamtejszym "teraz" na maksa. Że kochałeś bezwarunkowo, że pomagałeś bez oczekiwań, itd. Jeśli dobrze wykonasz swoją życiową pracę teraz, dokładnie w tym momencie, twoĵ spokój ducha będzie niezachwiany.

A co  z niepewnością przyszłości, zapytasz?

Cóż, ona zawsze będzie. Nie masz wpływu na przyszłość. Precyzyjniej, na niektóre aspekty przyszłości. Ale masz bardzo, ale to bardzo mocną kartę przetargową z losem. Otóż, masz świadomość, że zapracowałeś na tę przyszłość w należyty sposób. Nie wiesz, czy jutro dane ci będzie otworzyć oczy i wyjść z żywymi istotami na spacer. Ale wykonałeś, powtórzę to raz jeszcze, kawał dobrej roboty. A to daje satysfakcję ogromną. Jeśli do tego dodasz cechę,  jaką jest nieprzywiązywanie się do swojej pracy i do przyszłości, przyjmiesz to, co  będzie takie, jakie będzie, to super. 

Wykształcone przez świadomość światopoglądy, idee, wzmocnione cechy osobowościowe, wrażliwość i umiejętność obserwacji, zaczną procentować. Może to będą małe wartości dodane, a może pociągniesz za sobą całe rzesze innych istot. Kto wie. Jeśli zaczniesz zmianę od siebie, ona rozleje się i rozpromieniuje na innych. Tak działo się przez wieki. Nielicznym udało się przebić z ideą miłości na szeroką skalę. A i tak, szerzona przez nich idea, była wielokrotnie kontestowana i wystawiana na próbę. Często nawet przez najbliższe otoczenie. Tu samodzielnie trzeba ci odszukać analogie.  Bo budowanie świadomości wykonasz tylko i wyłącznie ty sam. Podpowiedzi będą spływać w takim samym tempie, w jakim będą działać hamulce. Ale to ty zdecydujesz, które bodźce będą przeważać. W którym kierunku będziesz płynąć łódką, na której jesteś sternikiem.

Tu i teraz, nie jutro, nie za tydzień. Oczywiście pewne sprawy wymagają czasu. Wymagają procesu przygotowawczego. Nic na skróty. Jednak przygotowanie i decyzja  mogą zapaść teraz. Za nimi pójdzie dyscyplina, determinacja. I będziesz bliżej sukcesu. I będzie lepiej.

Widzisz, z motywacją u nas ludzi, nie ma jeszcze tak źle. Jak się nasłuchamy o innych, jak się naczytamy, to zadajemy sobie pytanie, czy mnie na to stać. Tak mentalnie. Odpowiadamy, że owszem. Przecież nie jestem gorszy od innych. Przecież zasługuję na najlepsze. I to bardzo dobre, choć z określeniem, że nie jestem gorszy od innych, to bym uważał, bo to znowu ocenianie siebie. 

Jako punkt odniesienia przyjmujemy innych, często nieznanych nam ludzi.

No i gdy już tak mamy tę motywację to super. Kolejny krok za nami, ale zarazem kolejny przed. Trzeba przystąpić do działania.

Tu zaczynają się schody. Jeśli w poprzednim kroku mieliśmy, niejednokrotnie, wszystko w dupie, to teraz sami do niej włazimy marudząc, wymyślając różne przeszkody, problemy, przeszkadzajki. Już było tak pięknie i sami, sobie podcinamy sobie nogi. Zamiast ustalić listę problemów i wyzwań do pokonania, poddajemy się im, wchodzimy w te problemy. To tak, jakbyśmy wskoczyli do wody aby popływać i ale zapomnieli ściągnąć butów i ubrania. Tracili powoli siłę no i wreszcie tonęli.

Dlaczego to sobie robimy? Lubimy być nieszczęśliwi, przytłoczeni? Dlaczego nie próbujemy rozwiązywać problemów i podejmować wyzwań, tylko tłumaczymy się w tak przewrotny sposób? A bo nie mam czasu, a bo mnie nie stać, a bo jestem za stary, albo odwrotnie, za młody. Wszystko na opak.

Co to znaczy za stary? Na co za stary? Na to, aby słyszeć od innych komentarze czy aby robić swoje? Bo gdyby inni znajomi nie krytykowali nas, mogłoby być wręcz odwrotnie. Gdyby nas zachęcano do podejmowania różnych decyzji, często ryzykownych, podpowiadano nam, uświadamiano, mogłoby być inaczej, prawda? Moglibyśmy znaleźć w sobie siłę i moc sprawczą. A tak , czarna dziura.

Dla tych, którzy nam podkładają nogę, to dobra wiadomość. Niejednokrotnie nie robią tego złośliwie, tak po prostu zostali sami uwarunkowani, zaprogramowani. Bo znają cię takiego, a nie innego, wiedzą na ile sobie mogą pozwolić, ile z ciebie wyciągnąć. Bo gdybyś wymknął się przypadkiem z obszaru ich oczekiwań, czyli był bardziej świadomym, stracili by nad tobą kontrolę. Gdybyś ty wyszedł poza swoje uwarunkowania, obawy, również straciłbyś kontrolę nad znaną ci przestrzenią.

Poczułbyś dyskomfort z tym związany. A tego nikt nie lubi. Oj nie, pojawia się w gardle gula, pojawia się niepokój, ręce się pocą. Czy zatem lepiej siedzieć w znanej sobie, kapsule niemocy?

Na wszystkie te pytania sam sobie odpowiedz. Nikt tego za ciebie nie zrobi. Ani ten tekst, ani mędrcy, ani święty "Agdyba".

Święty Agdyba to męczennik współczesnych czasów. Pojawia się bardzo często na ustach swoich czcicieli. A oni w swojej nieświadomości czczą go codziennie.

Agdybo, a-gdybym-tak, mógł mieć inną pracę?

Agdybo, a-gdyby-tak ona była inna?

Agdyba siedzi sobie w swojej samotni, pochylony nad tymi wszystkimi pytaniami i kontempluje naturę ludzką. Często mówi:

Spróbuj coś zrobić ze swoim życiem!

Spróbuj zmienić sytuację!

Spróbuj zmienić swoje nastawienie albo siebie samego.

Spróbuj si obudzić z tego matriksowego snu!

Spróbuj.

Ty spróbuj, pomożesz wtedy mędrcowi Agdybie odetchnąć w jego pracy odrobinę. Może nawet uda ci się pomóc komuś innemu, czym ucieszysz go bardzo. Bo wiesz, Agdyba ma pewną przyjaciółkę, też świętą, albo inaczej mówiąc oświeconą, mędrczynię, z którą często rozmawia. Oboje ogromnie się cieszą,  gdy któryś z wyznawców, czcicieli Agdyby, odejdzie od niego. A ona przygarnie go z ogromną radością.

Przyjaciółkę tę nazywa...

... Świadomością

 

Gdy tak pojawił się z nienacka Agdyba w tych refleksjach, poczułem, że chciałbym mu jeszcze odrobinę twojej uwagi podarować. Dlatego też przywołam taką oto Bajkę, dostępną tylko tu, tylko teraz, dla ciebie.

Bajkę o Agdybie...

Agdyba jest mędrce i świętym wszechczasów. To już wiesz. Posiadłszy ogromny dar cierpliwości i współczucia, żyje w wymiarze nam nieznanym, nawet poza wymiarem, poza czasem identyfikowanym w nasz ludzki, ziemski sposób. Bo czymże jest czas? Umowną sekwencją zdarzeń, umownym ciągiem liczb, zmieniających się w określonych sekwencjach i z określoną prędkością, częstotliwością. Synchronizowany  rytmem oddechu ziemi i wszechświata, rytmem natury, często wykraczający poza ten rytm. 

Dla bytów w tym czasie-nie-czasie ,nie ma czasu, wszystko jest względne, ilość, jakość, prędkość, stan, materia, nie-materia. Coś co jest mgnieniem oka w ziemskim rozumieniu, może być godzinami czy latami w rozumieniu pozawymiarowym. Może też być odwrotnie. Agdyba nie ma określonego wieku, bo jest, jak już to ustaliliśmy, poza czasem i przestrzenią, nie jest ani za młody, ani za stary, ani za jakiś tam.

Agdyba nasz, mędrzec o ogromnej cierpliwości, opiekuje się duszami pogubionymi. Każdy może go w przypływie swej niemocy przywołać magicznym zaklęciem. Wystarczy że wypowie poniższą sekwencję:

A gdyby tak nie padało? A gdyby tak można było być młodszym, zdrowszym, ładniejszym, bogatszym.

A gdyby tak… 

To zaklęcie wybudza Agdybę, który ochoczo stawia czoła wyzwaniom. Analizuje pytanie, prośbę, rozpacz i przedstawia propozycje sprostania im. Przedstawia je w sposób nieoczywisty, często prosty i możliwy do realizacji od zaraz, a często wymagający włożenia w szukanie rozwiązania, sporej dawki energii. Ta podpowiedź pojawia się jednak zawsze. Agdyba nazywa ją możliwością, opcją, wyborem. Czasami podsunie ci po cichu podpowiedź w internecie, czasami poprzez słowa przyjaciela lub szefa, czasami syna lub córki albo nawet najgorszego wroga.

W świecie Agdyby, żyją swoim życiem, w podobnej formie-nie-formie, poza czasem i przestrzenią, inni mędrcy, święci.

Zanim jednak o nich opowiem, zaznaczę istotny fakt. Tu, w tym momencie, nazywam ich świętymi i mędrcami. Nazwa jednak nie ma znaczenia, bo formy, która jest nie-fomą, nie nazwiesz w jakiś formalny sposób. Możesz dla swej wygody lub komfortu nadawać jej etykiety. Równie dobrze mogą być magami, czarownikami lub czarownicami, wróżkami, bogami czy kim-czym-jeszcze-chcesz. Ja będę ich nazywał… jak nazywam.

 Ci pozostali mędrcy, święci, tak dla uproszczenia ich spersonalizuję, sprowadzając do naszego ziemskiego, ludzkiego procesu poznawczego, to święta Stabilność, Świadomość, Uczciwość, Wstrzemięźliwość, Wyrozumiałość, Współczucie, Nadzieja oraz najświętsza ze świętych, tak oczywista - Miłość.

Wszyscy oni opiekują się nami ze swojej bezforemnej przestrzeni, poddając nas próbie. Próbują, nie wpływając na naszą wolną wolę, skierować naszą Uwagę na Obecność. Uwaga jest niepokornym bytem, atakowana przez niepoliczalną wręcz, ogromną rzeszę bodźców. Uwagę wspiera kolejna niesamowita święta - Nadzieja. Bogini o supermocy, pozwalającej zaczepić się Uwadze w przestrzeni naszych ludzkich serc i umysłów.

 Dygresja.

Gdy piszę te słowa mój Duch i ciało znajdują się bliżej nieba niż zwykle. Choć pojęcie bliskości, to kolejna względna cecha, to tak fizycznie właśnie jest. Dryfuję właśnie ponad chmurami, gdzieś kilka tysięcy kilometrów nad ziemią. Względność, o której tu wspomniałem polega na tym, że można być tak wysoko, a zarazem tak nisko. Można być na ziemi i tak wspomagany Uwagą, być blisko pozostałych świętych, w ich nieforemnej i pozaczasowej przestrzeni.

 Będąc bliżej nieba uświadamiam sobie kruchość bytów ziemskich. Bytów, które powierzają opiece technologii oraz innych ludzi nasze kruche ciała. Nigdy nie wiemy, jaka była ich współpraca ze świętą Uwagą, gdy wykonywali i wykonują swoją pracę. Na dobrą sprawę, kompletnie nie mamy kontroli nad czasem, przestrzenią, materią.

A mimo to oddajemy się temu, nie kontrolowanemu, procesowi. Zawierzamy.

Zawierzamy ślepo i bez refleksji, bo skoro innym nie dzieje się krzywda, ja też przetrwam. Nadzieja żyje, jednak świętą Świadomość jest wtedy gdzieś daleko.

Skoro możemy zawierzyć tak dalece idącej niepewności, wręcz marząc o podróżach, możemy też zawierzyć chwili i potędze teraźniejszości. Możemy zawierzyć Świętym wyżej przytoczonym.

Bo to oni, w sobie znany sposób, przeprowadzają nas przez proces, jakim jest życie, to ziemskie. To oni, z różnym skutkiem oczywiście, przygotowują nas do spotkania z Ostatnim Ogniwem łańcucha. A Ostatnim, Ostatecznym Ogniwem jest nic innego jak ostateczne wyzwolenie. Integracja z wszystkimi świętymi i reprezentowanymi przez nich wartościami. Oczywiście nie w każdym przypadku ludzkiego bytu udaje się tę integrację w pełni uzyskać. Gdy się nie uda, w sobie znany sposób, Ostateczne Ogniwo decyduję, cóż dalej z naszym losem poczynić.

Ale, jeżeli integracja będzie pełną, albo nawet niedoskonała, święci mędrcy potwierdzą zakończony proces, albo proces sam się zamanifestuje. Wtedy Ostateczne Ogniwo, jakim jest nikt inny jak sam Bóg, uśmiechnie się do nas i przygarnie nas do siebie. Pozwoli zintegrować naszą energię z jego/jej nieskończoną energią Miłości.

 Jeżeli się pogubiłeś idąc za moimi rozważaniami w chmurach, to sprowadzę cię na ziemię. Przynajmniej tę kwestię uproszczę. Piszę ten tekst w samolocie, dlatego jestem bliżej nieba. I teraz, to w sumie nie wiem, czy z tą informacją ci lżej, czy nie. Czy myślisz sobie, gość odjechał, czy dobrze ci w tej retoryce. Tak jak to zwykle powtarzam, ja tu nic nie znaczę, bo nie o mnie mowa. 

Historia ta i bajka ma cię zainspirować do refleksji nad chwilą, nad teraz, nad życiem, nad czasem, nad myśleniem, życzeniami, gdybaniem w nieskończoność, zajmowaniem się życiem innych, sąsiadów, polityków, zamiast swoim. Refleksja ma ci pomóc żyć swoim życiem, teraz, a nie życiem w przeszłości, nad rozwojem świadomości po to, aby przyszłość była lżejsza, a nie strachliwa.

Powiem ci też, że przy lądowaniu trzęsło niesamowicie, przyziemienie po turbulencjach było niejako powrotem do rzeczywistości, mocnym akcentem,zakończoną bajką, wytchnieniem. Kurcze, niby chcemy być bliżej nieba, rozważamy o magicznych, niestworzonych rzeczach, my ludzie, mówię oczywiście ogólnie, ale gdy przychodzi uziemienie jest jakoś lżej.... Hmm....

Więc spróbuj zejść na ziemię, gdy za bardzo odjeżdża twój umysł. Spróbuj być tu i teraz, a nie w wyobraźni, podsycanej namiętnością lub strachem, żalem lub chęcią pławienia się w luksusach. Kiedyś odlecisz i nic cię nie zatrzyma. NIe będzie lądowania. Może nawet start będzie trudny i bolesny, albo wyczekiwany. Wszystko co masz będzie przeszłością. Nic nie będzie miało znaczenia oprócz stanu twojego ducha w objęciach wszechświata. Nic nie będzie miało znaczenia oprócz uczucia, jakie pozostawisz tu, na ziemi. 

A kiedy je pozostawisz? No oczywiście, że tu i teraz. Pamiętaj zatem, teraz jest teraz. Jutro o 12 tej, też będzie wtedy "teraz". Nie oznacza to abyś czekał do jutra , o nie. Bo teraz, które jest teraz ,ucieknie ci i pójdzie w niebyt, i będzie przeszłością, i będziesz żałował, że nie zrobiłeś czegoś tam, i będzie za późno, choć będzie ponowne teraz o tej 12 tej. Jeżeli wtedy, tej chwili nie zamienisz w obecność, to ona znowu przeminie. Bo wiesz przecież , że z teraz składa się całe twoje życie, nieważne jak długie. Bo nie żyjesz wczoraj, ani jutro tylko teraz. Tu i teraz, Zagarek zawsze pokazuje aktualną godzinę, ta która jest teraz. Oczywiście zmanipulowany pokaże inną, Ale godzina to umowa, pamiętasz. Nie ma znaczenia w kontekście bycia obecnym. Nie ma znaczenia wykonywana czynność tylko świadomość z jaką ją wykonujesz

Teraz. 

p.s. Ale namieszałem w ostatnim akapicie…;-)

Życie w sumie jest prostsze niż nam się wydaje, szkoda, ze je tak sami komplikujemy

Różowa trampolina