Etykiety

W tekście “Jogin” (link na końcu strony) przykleiłem sobie etykietę. Jestem Joginem. To kolejna po: jestem katolikiem, facetem, mężem, ojcem, jestem po pięćdziesiątce. Jestem osobą medytując…..

Jestem, jestem, jestem… Bla, bla bla...

Ego żąda uwagi. Właściwie jakie to ma znaczenie? Po co siebie etykietować, określać?

I wreszcie, po co etykietować innych?

Psycholog powie ci, że przynależność do grupy społecznej to jedna z podstawowych potrzeb człowieka. Aby przynależeć trzeba się określić, zdefiniować, zamknąć w jakieś ramy, zaszufladkować. Człowiek jest stworzeniem stadnym, bez innych ludzi zginie marnie. No a ja tu wychodzę z hasłem aby porzuć etykiety. Oby tylko ja. 

Pójdźmy zatem w ten dualizm poznawczy i spróbujmy jakoś zawęzić tę przestrzeń. Albo zagmatwać? Sam nie wiem, nieważne. Ważne, że idziemy dalej i zastanawiamy sie wspólnie nad tym paradoksem.

W sumie to największy problem jest z etykietowaniem samego siebie samookreślaniem. A gdyby pozbyć się tego nawyku i zobaczyć prawdę

Ale czy na pewno? Czy wyzbycie się przywiązania do schematów, wzorców da nam wolność?

Ten tekst to kolejny przykład kontemplacji życia, analizy procesu i próba wyciągnięcia wniosków. To kolejny przykład absurdu i poplątania, pełen paradoksów i pułapek zastawianych samemu sobie i tobie. 

Czy etykietowanie jest dobre czy złe, potrzebne czy zbędne, przydatne czy krzywdzące?

Zastanów się na chwilę kim jesteś, jakie pełnisz w życiu role, czy się w nich realizujesz czy też nie? Co ci przeszkadza? Czy coś ci przeszkadza? A dlaczego ci przeszkadza? Ale tak naprawdę. Dla siebie, dla nikogo innego. Choć z drugiej strony przyznać się przed sobą, że jest się w czarnej dziurze to jakoś tak… nie godzi się. A może to przyznanie, to właśnie ten heroiczny czyn, którego ci brak? Ten krok z dziury,  w którą wpadłeś?

Pomyśl, czy jesteś w stanie, bez tej tożsamości, etykietowania funkcjonować? Czy chcesz funkcjonować. Co zrobisz jak zakończysz ten tekst? Co robisz gdy kończysz kolejną książkę o budowaniu świadomości? Kolejny kurs? Wprowadzasz w życie poznane treści, wartości czy sięgasz po nową i nową i tak do… 

Jesteś mężem, żoną, ojcem, matką, synem, córką. Czy bez tej funkcji będzie ci dobrze? Odpowiedź przyjdzie, w swoim czasie…. I nie chodzi bynajmniej o negowanie rzeczywistości, tak dla ścisłości.

Sięgnijmy zatem do początku. Od samych narodzin łądują nam etykietę w metrykę. 

Urodził się syn/córka. Rodzice cieszą się, lekarze oceniają. Obok etykiety płci przydzielają ci punkty a spirala uwarunkowań i etykietowania zaczyna się w ogromnym tempie napędzać. Rasa, pochodzenie, przynależność, wszystko idzie do urzędu statystycznego i stajesz się liczbą.

Jesteś dzieckiem tego czy tamtej, wnukiem no wiesz, znasz go, pracuje tu. No on jest wiesz, taki…. Ale jak oni żyją….Zobacz jak ona wygląda po porodzie, jaki mają wózek, skąd ta kasa?

Ach, a potem to juz kosmos.

Mój syn już raczkuje, ma pierwsze zęby, robi kupę na nocnik, już nie musi nosić pieluch…

Z jednej strony radość, rozpacz z drugiej.

Znałem kiedyśpewną osobę, która ścigała się z nami osiągnięciami swojego dziecka. Do cholery, jakie znaczenie ma, kiedy niemowlę będzie mieć pierwsze zęby. Życie to nie zawody!!!

Rodzice z czasem przyklejają nam kolejne etykiety. To jest dobre, to złe, tak masz robić albo tego masz nie robić, albo jeszcze Lepiej, tak nie wypada, nie można, co powie rodzina? Co powiedzą sąsiedzi?

Jakie to jest, złe czy dobre? Niestety - nieuniknione.

Spodziewasz się pewnie odpowiedzi i czekasz z bojowym nastawieniem aby polemizować? Jeśli tak, etykiety i warunkowania nakładane przez ciebie, na ciebie, przez przeszłość zaczynają dominować. A wystarczy tylko poczekać i przeczytać dalej. 

Etykiety i warunkowania być muszą. W końcu jakiś system wartości każdy z nas wnosi w życie, określanie tej rzeczywistości być musi. Z przekonaniem mówię, że MUSI, bo jakoś w tym świecie, skoro już w nim jesteśmy, pasowałoby żyć. Wpisać się w jego ramy, nauczyć się go. Nauczyć się gdzie można, a gdzie nie można wkładać rękę, aby się nie poparzyć. 

Etykiety pomagają nam wejść w ten świat w miarę bezboleśnie, o ile ci, którzy nas etykietują mają właściwe intencje.

Choć w sumie nie, błąd. Itencje mogą mieć dobre, tyle, że sami żyją w matriksie, bo nie znają innego wymiaru życia.

Widzisz, tak możesz przejść przez pierwszą fazę życia, nauczyć się go i uznać wszystkie etykiety za swoje. Utożsamić się z nimi, powielać je, modyfikować, i ciągle, bez końca etykietować, oceniać, wartościować, krzywdzić.

Możesz też, we właściwym (!), momencie wyjść z tego snu, zbudować inną świadomość. Poddać weryfikacji etykiety, które naklejono na ciebie przez lata, które wrosły w twój system wartości, które drenują cię jak pasożyty. A ty mylisz te pasożyty z symbiontami. Możesz rozpocząć proces zdrowienia. 

Jest jednak pewna trudność. Kiedy to zrobić i jakie etykiety są szkodliwe? Które odrzucić?

Tu nie dam ci prostej recepty. Zwykle tak jest, że gdy coś człowiekowi zaczyna dokuczać szuka rozwiązania. Obserwuje i doświadcza. Więc i ty szukaj. Otwórz się.

Religie i kultury mają swoje systemy wartościowania. One nie są złe. Oczywiście gdy nie są wypaczone. Możesz się im poddać. Ale szukaj, proszę cię, szukaj a nie śpij, bo prześpisz życie.  A sen to nie jest życie. Sen to tylko sen. Czy twoje życie jest snem? Iluzją? Czy chcesz aby takie było?

Proces naprawy trzeba zacząć świadomie. Wyobraź sobie, że chcesz naprawić radio. Bierzesz śrubokręt i rozkładasz go na najdrobniejsze część, nie zwracając uwagi na kolejność działań. Części ci się mieszają. Może i znajdziesz wadliwy element, ale bez rzetelnie przygotowanego procesu naprawczego, nie złożysz go później w całość.

Praca ze sobą wygląda podobnie. Nie warto iść na skróty, beznamiętnie. Drogę na skróty oferują różne formacje duchowe, nawet religijne. A co gorsze, jeśli chcesz naprawiać radia, to nic ci nie da kurs gotowania albo szycia! 

Tak, dużo pytań, analogi, dygresji. Wydaje się nawet, że chaosu.

Ale czyż taki nie jest świat? Czy nie bombarduje nas nieustannymi bodźcami, nie wymusza na nas oczekiwanych, typowych zachować, nie wali w nas etykietą ”wypada”, “tak robi sąsiadka”, “Bóg się na ciebie obrazi”, “umrzesz w niewiedzy”, “dopadnie cię kara”,“grzech musisz odpokutować”, “karma zrobi swoje”?

I co dalej z tym chaosem?

Cóż, jeśli w nim chcesz być - bądź.  To jednak nie jest dla mnie droga. Ja mam swój chaos, swój krzyż, swoje problemy

Można by nawet powiedzieć, że ponoszę karę za swoje czyny albo karmiczną odpowiedzialność za przeszłe wcielenia…

Można.

Ale można też stanąć ponad tym wszystkim.

Można przestać wartościować. Można przyjąć świat takim, jaki jest. Oczywiście nie tolerujemy zła w żadnej postaci. Choć to też są etykiety.

Jak przyjmiesz świat taki, jaki jest, przyjmiesz naturę rzeczy będziesz krok dalej na swojej drodze. W następnym kroku wypalisz stare uwarunkowania i zastąpisz je nowymi, dobrymi. Możesz przyjąć nowe umowy w życiu, możesz przyjąć nowe prawa.

Aby to zrobić zatrzymaj się na chwilę. Wejdź w siebie. Pozwól sobie na ciszę. Mistycy wszystkich religii odnoszą się do ciszy. W ciszy powstaje moc. Z ciszy budzi się potęga świadomości. W ciszy można usłyszeć Niesłyszalnego.

Można usłyszeć swoje rozgrzane do czerwoności życie. Etykietowane ego potrzebuje ciszy, aby do głosu mogły się przebić te spokojniejsze wartości.

Wybucha wulkan, sieje zniszczenie, zalewa wszystko wokół lawą. Na nic się zda polewanie go wodą ze strażackiej sikawki. Lawa niszczy wszystko po drodze. Dużo się dzieje, płomienie chłoną życie, aż nadto doświadczyli tego niektórzy. Jednak we właściwym momencie następuje cisza, lawa stygnie. To, co pochłonęła, tego już nie ma. Jednak natura świata jest taka, że powoli zacznie wszystko odbudowywać. Nowe zastępuje stare.

Zrób podobnie. Pozwól wulkanowi twojego ego się wypalić. Może być tak, że wypluje z twoich trzewi ogrom bólu, krzywdy, pretensji, traum. Obserwuj to i nie polewaj go wodą, która symbolizuje tu, dla potrzeb chwili, zamienniki, chwilowe radości, używki, szybkie numerki, zdrady, Obserwuj, nie oceniaj. Bądź. Od tego polewania powstaje tylko nadmiar pary wodnej przesłaniającej rzeczywisty ogląd sytuacji.. Bądź.

W ciszy umysłu i serca wyjdzie z ciebie sporo błotnej lawy, wypalą się stare, niewłaściwe wzorce. Zapłacz wtedy nad sobą, nad swoim losem, wypuść z trzewi emocje, niech wstrząsną twoim ciałem. Niech twoje ciało łka, wije się, gdy ból z niego wychodzi.  Gdy ostygnie, zacznij budować nowe.

Proces może być szybki albo zająć lata. Może nawet nie uda ci się go w tym życiu zakończyć. Jeżeli twoje przekonania są zbieżne z reinkarnacją, dokończysz je w kolejnych żywotach. Jeżeli nie są, zaufaj w drodze Bogu. Zaufaj sile miłości. On/ona wie wszystko o tobie. Wie, czego ty sam nie chcesz albo przez etykietowania i uwarunkowania nie dopuszczasz do siebie. 

W Lizbonie jest pewna atrakcja turystyczna, punkt widokowy tzw. mirador, nad brzegiem Tagu. A na nim posąg Jezusa, symbolu niczym nieskrępowanej miłości dla jednych, dla innych personifikacja Boga i wreszcie dla pozostałych zwykłego człowieka. Ci którzy wejdą na górę przeczytają napis: Bóg jest miłością.

Ty bądź miłością!

Każdy z nas ma naturę buddy, każdy z nas ma potencjał boskości.

To tak, jakbyś miał worek pełen najrozmaitszych nasion owosów, warzyw, zbóż. I był z tym workiem na urodzajnej ziemi. Wystarczyłoby, gdybyś zasiał te nasiona i zaczekał na plon, aby się wykarmić do syta. Siebie i całą swoją rodzinę, może nawet sąsiadów

A co ty robisz? Stoisz z tym workiem, wokół urodzaj, w worku potencjał a ty jęczysz, i narzekasz, że nie masz sił i nic nie możesz zrobić. 

Usiądź, wróć do teraźniejszości i spróbuj być obecny. Rozejrzyj się, a wtedy zauważysz jak ktoś ci bliski woła, krzyczy do ciebie i wskazuje ci na ten worek. Chce ci pomóc, a ty go odpychasz. Zobacz wreszcie, że masz ten worek. Zobacz, że ktoś inny stoi z konewką pełną (w tym wypadku) życiodajnej wody. Możecie nawet w kilka osób zasiać te ziarna, pielęgnować je i zebrać plon.

Kilka lat temu budowałem dom. Miałem do wymalowania cały parter i mało czasu. Wymalowałem jedną ścianę i zmęczony spojrzałem na pozostałe. Dopadło mnie rozgoryczenie i zacząłem narzekać, marudzić, że nie mam sił, kiedy ja to zrobię, tyle roboty przede mną. Pewnie znasz mechanizm. 

Stała koło mnie moja żona i powiedziała ostro, abym przestał narzekać, marudzić i działał. Wyskoczyła jak przysłowiowy Filip z konopii. W pierwszej chwili mnie wnerwiła maksymalnie! Zapierdzielam jak motorynka, a ona mnie poucza. Ale po chwili zasłona dymna wytworzona przez moje ego opadła. Złość minęła i wziąłem się do roboty. Podobnych sytuacji było wiele, raz ona mnie, innym razem ja ją, naprostowywałem. To ona wtedy była bardziej obecna i walnęła mnie w łeb. Zadziałało, choć łatwe nie było.

Więc nie marudź, nie utyskuj tylko działaj! Niech ktoś cie walnie w łeb!

Wracając do plonu przywołanego 3 akapity wyżej… Natura buddy i potencjał boskości przejawią się w tym dziele. Przy odrobinie uwagi, zauważeniu potencjału, jaki tkwi w worku, doznasz Samadhi, Nirwany albo Zbawienia. 

Wiedz jednak, że nie wiesz, jakie nasiona masz w worku. Nie oceniaj tego. One i tak wybawią cię z cierpienia głodu. Gdy żołądek trawi głód człowiek może zjeść niewyobrażalne rzeczy. Umysł chłonie - podobnie - niewyobrażalne treści. 

Zatem przyjmij to, co jest w tym worku, zasiej, wypielęgnuj i przyrządź z tego dobrą, pożywną i piękną strawę dla ciała. Niech ciało odżyje.

Pośród nasion będą też chwasty. Woda życia podlewa wszystko równomiernie.

Bądź i obserwuj, a jeśli zauważysz chwasty - pozbądź się ich.

Pamiętaj, nasiona mają różną energię wzrostu, specyfikę, kod genetyczny. W tej różnorodności nie wydadzą plonu w tym samym momencie. Czasami musisz czekać na owoc kilka lat. Niech cię to nie zraża. Czekaj, a owoc się pojawi.

Owoc, który cię nakarmi musi dojrzeć zgodnie ze swoją naturą. To nie pigułka przeciwbólowa z natychmiastowym efektem.  Jeżeli zapełnisz żołądek niedojrzałym owocem możesz się rozchorować.

Dobry ogrodnik wie również, że może pojawić się zaraza, która zniszczy twoją uprawę. Niezależnie od tego, czy bedziesz stosował środki ochronne, jak bardzo odseparujesz plon od reszty świata, ona wedrze się w niego i go zniweczy. Niech cię to nie zniechęci. Trwaj przy swoim, zmień strategię uprawy w kolejnym roku, spal zniszczone zarazą płody swojej pracy i zacznij od nowa. Usiądź ponownie w ciszy i zapłacz nad podłością życia, po czym zbierz do kupy to, co zostało i działaj.

Przyjmij to co ci daje siła ciszy, siła wglądu, zasiej w swojej duszy nasiona dobra i miłości, pielęgnuj je, a gdy wydadzą plon nagroda cię nie ominie.  Ależ to brzmi. Górnolotnie? Mądrze? Głupio? Dziwnie? 

Odrzuć ograniczające etykiety, oddziel nasiona od plewów. Przecież to takie proste. Nie łatwe ale proste, nie szybkie ale wykonalne. Nie oceniaj, nie etykietuj, nie sądź siebie i innych, bądź sprawiedliwy. 

Trudne? Proste? 

Nie odpowiadaj na te pytania. Nie daj się kolejny raz pochłaniać chaosowi, ułudzie, manipulacji.

Nie odpowiadaj tylko bądź. Nie etykietuj, tylko bądź.

Spal wszystkie etykiety, które określają mnie i ciebie w ogniu świadomości. Usiądź przy tym ogniu i zobacz jak spopielone mkną w przestrzeń i wreszcie znikają. Wyobraź to sobie…

Na początku tej opowieści powiedziałem ci, kim jestem.

Na zakończenie powiem coś takiego:

Jestem nikim

Jestem wszystkim.

Sri Nisargadatta Maharaj powiedział:

Mądrość jest rozumieniem, że jestem niczym. 

Miłość jest rozumieniem, że jestem wszystkim

I pomiędzy tym dwojgiem biegnie moje życie. 

Nie próbuj analizować tych słów bo wytwarzasz kolejne uwarunkowanie. Kolejne etykiety chcą się wybić na pierwszy plan. Puść wszystko. A już absolutnie nie myśl, co autor miał na myśli. Nie myśl tylko poczuj to. Pozwól działać świadomości. Kiedy ustaje ruch w umyśle, kiedy wypalą się wszystkie wzory i uwarunkowania, stajesz się wolnym. W ciszy, po przebudzeniu, prawdę łatwo dostrzec. Przychodzi do nas sama, z różnych kierunków, powtarzana, wzmacniana, powielana w różnych przykładach, w prostych rzeczach.

Św Jan od Krzyża powiedział: Jeśli ktoś chce mieć pewność drogi, powinien zamknąć oczy i iść w ciemności” 

Nie próbuj racjonalizować tych słów, nie próbuj analizować.

Bądź obecny.

Jogin

Zapraszam cię do spojrzenia na jogę z mojej perspektywy. Ściągnij na chwilę ciemne okulary, jeśli takie masz i otwórz się na nowe , inne doznania.

A może filozofia taka jest ci bliska?