Dalajlama

Myśli płynące z serca


Pielęgnujmy miłość i współczucie, te dwie rzeczy, które nadają rzeczywisty sens naszemu życiu. Reszta to tylko dodatki. Oto religia, którą głoszę bardziej niż buddyzm. Jest prosta. Jej świątynią jest serce. Jej doktryną - miłość i współczucie. Jej moralnością - miłość i szacunek wobec innych, kimkolwiek są. Bezwyznaniowi czy wierzący, nie mamy innego wyjścia, choćby tylko po to, aby przeżyć.

Być dobrym, szczerym, pełnym życzliwych myśli, wybaczać tym, którzy wyrządzili nam krzywdę, traktować każdego jak przyjaciela, pomagać tym, którzy cierpią i nigdy nie uważać się za lepszego od innych - nawet, jeśli rady te wydają się zbyt proste, przynajmniej spróbujcie sprawdzić, czy ich zastosowanie nie uczyni was szczęśliwszymi


Tymi słowami kończy się moja kolejna lektura Jego Świątobliwości Dalajlamy. Napisał je 22 lata temu i całym swoim życiem realizuje. Co za gość. SZACUN.

To jest moja 4-ta książka jego autorstwa, którą przeczytałem. Kiedyś przywołam inne. To jest też albo lepiej, powinny być przesłania płynące od wielu, wielu innych osób. Proszę Cię bardzo abyś otworzył serce i spojrzał na to z szerszej perspektywy, z otwartą głową.

To jest też (moja) motywacja (jedna z wielu) do dalszych medytacji, do dalszego rozwoju, do dalszej drogi. Wyzwanie, które brzmi prosto, szczerze a jakież jest trudne w realizacji na codzień. Pomyśl, ile razy w kolejce , w korku, w pracy w życiu, dzisiaj albo wczoraj, poniosły cię z goła inne uczucia? Mimo, że jesteś świadomy, że wiesz a jednak wpadasz w sidła. W sidła czego? Nieuważności, uwarunkowań. Ja też tak mam. Nie osądzam. Absolutnie nie.

Ale jak się przed tą pułapką ustrzec? Jak się wyczulić? Odpowiedź jest prosta jak drut, może nawet jest ich kilka , ale ja skupię się na jednej - przez medytację. Przez UWAŻNOŚĆ. WSPÓŁCZUCIE.

Nie wystarczy przemedytować 70 godzin godzin w 2022 tak, jak ja to zrobiłem do końca maja, o czym już pisałem. 700 godzin to mało. Eony godzin:-). Oczywiście 70 to nie zero. To inna sprawa. Nie wystarczy pojechać na pielgrzymkę, przeczytać tego albo tamtego autora, machnąć któreś z kolei szkolenie z samoświadomości, 24tą sesję terapeutyczną. Nie trzeba być gigantemIQ do zrozumienia tych prostych zasad ....bo nie trzeba ich rozumienia.

Trzeba ich czucia. Trzeba nimi żyć albo próbować żyć.

Możesz zacząć teraz, zaraz. Zamknij oczy i wsłuchaj się w oddech, osadź się w sobie, nie myśl, nie rozważaj, nie przewiduj, nie kontroluj, nie wspominaj. Albo inaczej to powiem, bo wszystko na "nie" się zaczyna...

Myśl o oddechu, poczuj zapach otoczenia, poczuj na czym siedzisz, twardo czy miękko? Poczuj, może powietrze, które wdychasz jest chłodne, a wydychane jest ciepłe, może nogi ci drętwieją. Nie osądzaj tylko czuj.Pogibaj się na wszystkie strony jak kot moszczący się na kanapie. Bądź.

Może za oknem śpiewają ptaki, a może kosiara rzęzi u sąsiada. Ale nie oceniaj tego co czujesz. Zamknij oczy. Bądź tu i teraz bądź tego świadomy. Ocena i tak nic nie da bo kosiara nie zamilknie nagle a twoje myśli popłyną gdzieś daleko. I jeżeli to zrobisz nawet przez 10 sekund to będzie Twoja medytacja. Uważność.

Zresetujesz swoją głowę tak , jak resetujesz komputer gdy przeładujesz go aplikacjami. Albo telefon. Może dziś to będzie 10 sekund a jutro 15 min, a za pół roku 70 godzin. A może nic z tego nie będzie? Nie myśl o tym po prostu bądź. To może być trudne wyzwanie. To nie jest nicnierobienie, jak się niektórym wydaje. To jest właśnie wprawka w czuciu, obserwacji, uważności, medytacyjna zajawka, pierwszy krok, wstęp... to tylko 10 sek. Jak ci nie wyjdzie to możesz wrócic do tego albo np liczyć oddechy od 1 do 10ciu. Tylko liczyć nie kontrolować Liczyć. Liczyć

Metod jest wiele i pewnie wyszukasz w necie albo na YouTubach turbo medytacje jeśli bedziesz chciał. To tylko taka moja mała podpowiedź na już.

Hmm....

 

Dodam tylko, że parę zdań wprowadzenia napisał do tej książki polski benedyktyn - Ojciec Jan Bereza. Propagator medytacji chrześcijańskiej. Może to ci pomoże otworzyć głowę albo jeszcze bardziej ją zamknie. To zależy od Ciebie. Ja o o. Berezie osobiście nic nie wiem. Ale to niczego nie zmienia (Uwaga korekta kilka godzin później - Ojciec Bereza wart jest uwagi. Mnie zaskoczył wątek i splot pewnych wydarzeń z tym związany, ale o tym kiedy indziej)

Książka jest do poczytania za darmo i jest dostępna prawdopodobnie w każdej bibliotece. Ja ją też mam z biblioteki

Postanowiłem podzielić się z Tobą tym co mi w sercu gra. Tym wpisem rozpocząłem pewną serię przemyśleń i refleksji. Jeżeli chcesz w niej uczestniczyć szukaj w kategorii "życie" na tej stronie. Jak chcesz się ze mną skontaktować to pewnie bez trudu znajdziesz sposób. Zobaczymy jak będzie z częstotliwością wpisów. Tego sam nie wiem.

Teraz zamykam komputer, odpalam stoper , gaszę światło i siadam do mojej medytacji. Do mojej własnej, Pełen pokory, bez oczekiwań, napinki tu i teraz . Dziś jestem chory wiec tym bardziej nie wiem jak pójdzie. 20 min, może 30? Zobaczymy. Głowę mam już wolną od myśli, które tu przelałem. Chwilowo nowych książek nie wprowadzam w obieg mojej świadomości bo trzeba "przetrawić" pozyskany materiał mentalny. Mówię żonie, że wchodzę w medytację i zamykam drzwi.

Jestem.