Jestem Łysy
W ostatnich dniach dane mi było osobiście doświadczyć pewnych trudnych zjawisk. Szukam właściwego i elokwentnego określenia dla nich, próbuję je też nazwać i odnieść się do nich jak najdelikatniej potrafię. Nie przychodzi mi to z łatwością, niestety w głowie i w sercu nie ma zgody na nie. Nie znajduję również delikatności w słowach.
Wiem, enigmatycznie to brzmi więc spieszę z wyjaśnieniami. Otóż doświadczyłem odrzucenia, niezrozumienia, oceniania, pomówienia. Aby nadać temu moc to wszystkie te ‘zjawiska’ przyszły do mnie z kierunków, z których się tego nie spodziewałem.
Jak to napisać, aby nie wyszło, że może jestem nadwrażliwy, nadinterpretuję problem, zbyt mocno emocjonalnie do niego podchodzę. I cokolwiek czy jakkolwiek bym to napisał, może zostać przekręcone (wybacz moją asekurację słowną, pracuję nad tym aby z niej wyjść, jeszcze nie udaje mi się to). No cóż, nie mam wpływu na twoją interpretację, na optykę jakiej użyjesz do przyjęcia tej sprawy. Nie mam wpływu i nie liczę na współczucie czy pociechę. Nie o to chodzi. Chodzi o zaakcentowanie pewnego mechanizmu.
Otóż ostatnimi czasy uaktywniłem się w niektórych mediach, piszę niepopularne, albo może mało popularne teksty i zmieniłem fryzurę. Oczywiście nie wszyscy to odnotowali bo dla wielu jestem bitmapą albo obrazkiem jpg, który system nazywa zdjęciem profilowym. I na dobrą sprawę mógłbym tam wcisnąć cokolwiek jako wizerunek. Teraz jest moje w miarę aktualne foto, przed zmianą fryzury. A sama fryzura to korekta o jedyne 5 cm, co w efekcie spowodowało, że mam na głowię glacę. Jestem łysy. Jeśli do tego dołożysz poglądy to … No właśnie co?
Skojarzenia są niezmiernie jednokierunkowe z buddyzmem, mnichem. I pewnie nic by to nie znaczyło, gdybym nim był, bo byłoby to normalne. Ale ja jednak jasno i wyraźnie mówię - NIE JESTEM BUDDYSTĄ, JESTEM KATOLIKIEM (*) i wierzę w Boga!To jeden z aspektów.
Drugi to poglądy i odrzucenie, ocenianie, brak zrozumienia ze strony osób, które tego zrozumienia uczą, które, wg tego jak zaświadczają o tym, żyją tymi prawdami. Powtórzę: ocenianie, hermetyczne podejście do swoich przekonań, odrzucenie, brak współczucia, brak akceptacji dla inności w wierze. Jeśli to poskładać do kupy to można by uznać to nawet za dyskryminację. Mocne prawda? Zgadza się, mocne. Takie mają być. Mocne i prawdziwe. A dlaczego takie?
Osobiście jestem za takimi wartościami jak tolerancja, wolność wiary czy niewiary, przekonań, swoboda w wyborze formy ekspresji siebie samego. Jest tylko jeden podstawowy i kompletnie obowiązkowy warunek. To wszystko nie może szkodzić drugiej osobie. Nigdy nie twierdziłem i nie twierdzę, że jak nie będziesz wierzył w Boga to masz przerąbane, umrzesz w niewiedzy i będziesz w ogniu piekielnym na wieki. Uzurpowanie sobie jedynie słusznej drogi w wyzwoleniu swojej duszy to jakieś średniowieczne poglądy. To przez takie podejście miliony ludzi spłonęło na stosach i zginęło w bratobójczych walkach i nigdy więcej mieć miejsca nie może. Ja mam rację, ja wyznaczam mówię co jest najlepsze, znasz to? Zatem dlaczego tak mocno. Powiesz, że słowa mają moc i może są za mocne. Nie, nie są za mocne - takie mają być. Pewnym mechanizmom zdecydowanie mówię nie.
Uważaj mój drogi przyjacielu na skrajności. W aktualnym biegu życia bardzo łatwo stracić uważność. Jak ją stracisz i zachłyśniesz się czymś to nawet nie zauważysz jak miną dni, miesiące, jak będziesz cierpiał ty lub twoi bliscy, a ty wplączesz się w mechanizmy niczym mucha w sieć pajęczą.
Mówię uważaj nie po to, abyś nic nie robił, bo wszędzie czai się zło. Twoim zadaniem jest weryfikacja wszystkiego i w każdym czasie, weryfikacja i budowa w sobie wzorca przekonań. W konsekwencji synchronizowanie się z tym wzorcem i podejmowanie decyzji. Wzorzec ukryty jest w twoim sercu. Trzeba go tylko zapytać i posłuchać odpowiedzi. To kosztuje tak niewiele trudu, a jest pomijane nagminnie. Wzorca nie mylmy z uwarunkowaniami, wgranymi w nas programami przez szkołę, rodzinę, kościoły, towarzystwa, zjednoczenia, sangi czy inne grupy. Wzorzec budujemy sami. Aby go zbudować najpierw, to warunek bezwzględnie konieczny, budujemy świadomość.
Takie działania niekiedy powodują wysadzenie cię z mainstreamowego nurtu. Spowodują, że będziesz outsiderem, anarchistą duchowym, wyrzutkiem, innowiercą czy nie wiadomo jeszcze kim. Będziesz niewygodny. Możliwe, że takie działania ugodzą w twoją podstawową potrzebę akceptacji. Taką akceptację właśnie dają grupy. Warto jednak spróbować i odpowiedzieć sobie na podstawowe pytania. Skomunikować swój umysł z sercem. Walnąć się w łeb i zapytać samego siebie: Czego ja chcę?
Wielokrotnie sam waliłem się w łeb. Wielokrotnie zadawałem sobie pytania i udzielam odpowiedzi. Słuchałem odpowiedzi płynącej z ciała, umysłu i serca. Wielokrotnie nie były one łatwe. Moje ego broniło się wszelkimi możliwymi sposobami.
No ale cóż, niezależność kosztuje. Nie bądźmy jak barany, jak bezrefleksyjne, nieświadome istoty, co to gdy piąty raz usłyszą coś w internetach to przyjmą to za ostateczność. Nie dajmy się zwariować mainstreamowym przekazom. Osadźmy się w rzeczywistości jaką mamy tu i teraz. Wybuchy na słońcu o mocy M3.7 czy jakieś inne niebywałe zjawiska mają na nas wpływ bez dwuch zdań. Księżyc ma wpływ, warunki klimatyczne, pogoda. Ale czy większy niż to, co jemy, co pijemy, jak żyjemy każdego dnia, czego słuchamy, z kim rozmawiamy, jakimi informacjami się karmimy? Nie kwestionuję ich, ale skupmy się na byciu w tej chwili. Przyjmijmy rzeczywistość niemożliwą do zmiany i zmieniajmy to co osiągalne. A co osiągalne? Twoje serce jest osiągalne, twoja mowa, twoje działanie. Dziennie podejmujesz setki wyborów. Teraz, nie jutro, nie podczas przesilenia, tylko teraz.
Wielu z nas tak bardzo żyje w swoich głowach i wyobrażeniach, że nawet nie wiedzą co się do nich mówi. Poziom nieobecności jest tak ogromny, że przechodzą ciary. Pozornie wszystko gra. Chodzimy do pracy, opiekujemy się dziećmi, płacimy rachunki ale w ogóle nie mamy komunikacji ze swoim serduchem. Widzimy, gdy inni mają czas na kawę, spacer, wyjazdy. Zazdrościmy wolnego czasu, pięknej figury bo wygenerowaliśmy sobie taką a nie inną iluzję rzeczywistości. Widzimy wszystko u innych, ale nic u siebie.
Widzisz, ja mam kupę roboty. Mógłbym na okrągło pracować wokół domu, bo wiele rzeczy jest niedokończonych. Schodów nawet porządnych nie mam, na ogrodzie kupa ziemi do wywiezienia, masa pracy, ogrodzenie nieskończone, brama nie skończona, silnik nie zamontowany, parapetu w gabinecie brak, listwy przypodłogowe czekają na montaż. Mógłbym tak wymieniać długo.
Jednak jak siadam na tarasie (a jeszcze niedawno go nie było...), to nie widzę tego co jest do zrobienia, tylko to, co już jest zrobione i procentuje teraz. Nie narzekam na brak kasy aby zrobić go do końca i zadaszyć, tylko ustawiam parasol i kończę ten tekst. Zamykam oczy i słyszę życie, smakuję kawę, oddycham. Robię tak, bo tak chcę w danej chwili. Nie trywializuję tego co czeka. I tak będzie trzeba się tym zająć, jednak to mnie nie przytłacza.
Bywają dni, że ogarnia mnie niemoc. Nie jestem totalnie wyalienowany. Jednak przypominam sobie o tym co napisałem kilka linii wyżej i jestem. Odpuszczam. Wszystklo ma swój czas i swoje miejsce w przestrzeni.
Umawiam się na kawę bo tak chcę. Bo mam potrzebę i chęć spotkania się z kimś, porozmawiania. Medytuję bo chcę porozmawiać i posłuchać siebie. Sprzątam w domu bo chcę aby było czysto. Piszę ten tekst, bo chcę się podzielić z tobą refleksją. Robię to świadomie a nie w porywie impulsu. Każdy tekst powstaje w jakiejś unikalnej przestrzeni czasowej, emocjonalnej. Podlega potem korekcie, refleksji. często nawet nastrój mój podczas korekty jest kompletnie inny niż na początku pisania. Zawsze zadaję sobie pytanie: publikować czy nie? Dziś pytam siebie czy nie za mocno? Konfrontuję argumenty z sercem, mierzę je z uwarunkowaniami, z etyką i podejmuję decyzję. Gdy przychodzi twierdząca odpowiedź wszystko wychodzi. Tak jak propozycja spotkania na kawie, tak jak rozmowa na komunikatorze czy przez telefon. Jeśli temat jest trudny, walczę z sobą. Walka jest wtedy długa. Kontemplacja jest trudna. Pozwalam wtedy wybrzmieć stronom mojego jestestwa wewnątrz mnie, odczekuję odpowiedni czas i bach, jest wynik.
Gdy mój procesor spowalnia, wyłączam podprogramy działające w tle, które obciążają główny rdzeń i czekam na wynik. Algorytm we mnie nie zawsze jest prosty, po drodze wyrzuca wyniki pośrednie i patrzy co ja z nimi zrobię. Czekam i zwracam wynik pośredni w pętlę procesu. Pasuje mi ta retoryka programistyczna, bo podobnie działa nasz umysł. Zanim powstanie efekt końcowy w postaci decyzji, trzeba uspokoić i uporządkować miejsce pracy i główny procesor. Zdefragmentować dysk. Nadgrać stare bezwartościowe bajty. W telefonach włącza się odpowiedni program naprawczy. Domyślasz się już zapewne, że czymś takim w życiu jest dla mnie medytacja.
Nie jest tak, że siadam do medytacji i odlatuje w równoległe światy nie wiadomo gdzie, gdy tylko pstryknę palcami. Chciałbym tak. Olać wszystko i wszystkich bo ja jestem tu i teraz w swoim wyobrażeniu szczęścia i niech mi nikt nie przeszkadza. A kysz!.
Widzisz, budowa świadomości to odkrywanie słabych punktów. Uświadamianie ich sobie. To ciągły, nieskończony proces. A to boli jak cholera. Bo gdy odkryjesz swoje słabe punkty w sporze z Ego, z wrogiem, to wiesz doskonale, gdzie nastąpi kumulacja jego uwagi. Oczywiście na tych punktach. Wtedy pojawia się kolejne wyzwanie. Pozwolić na te ataki, kontratakować, obserwować? Siła za siłę? Co zrobić?
Obserwować, dalej kontemplować i medytować, wgrywać do swojego programu aktualizacje łatające dziury, monitorować system czyli być uważnym. Wgrywanie aktualizacji polega na wchłanianiu tego co dobre, na budowaniu zasobów w swoim umyśle i sercu, stawiających czoło złośliwemu oprogramowaniu. Aktualizacja to zaniechanie pewnych działań lub zmiana kierunku działania, słuchanie innych lub wręcz odrzucenie innych. Aktualizacja pozwala złym nawykom odejść, a w ich miejsce osadzić się nowym. Stopniowo, chwila po chwili. Chwila zmienia się w godziny, miesiące… lata.
Weryfikuj swoje poglądy w czasie rzeczywistym.
Jak cię nie chcą, nie pchaj się, jednak bądź świadom swoich sił.
Jak cię nie rozumieją, zrozum ograniczenia oponentów.
Jak cię chcą walnąć w łeb, zrób unik jak w aikido, albo wykorzystaj tę energię, aby zapracowała dla ciebie. Aikido jest skuteczne dlatego, że istotne jest tam wykonanie jednej techniki, ale precyzyjnie technicznie i w czasie tak, aby oddalić skutecznie atak albo unieszkodliwić atakującego raz a porządnie. Bo gdy się zbierze w sobie, wtedy ponowi swe działania . Po co zatem dawać mu tę okazję?
Czasami, gdy cię atakują - oddal się, nie podejmuj wyzwania. Energia, oponenta musi znaleźć ujście, nie pozwalaj na to abyś ty był jej celem.
Słowem zakończenia. Znajdziesz tu mój drogi gościu refleksje różnego typu. Wiele tematów jest poza moim zainteresowaniem i nawet nie podejmuję próby wyrażania na ich temat opinii. Jednak te, które są w mojej przestrzeni, będą przeze mnie poruszane. Nawet jeżeli jestem świeży w pewnych kwestiach - obserwuję, przyjmuję dane. Poddaję te dane obróbce, buduję świadomość, wyłapuję najdrobniejsze bity nie pasujące do całości kodu. Zwracam na nie uwagę gdy mi nie pasują, nie drobiazgowo, ale rzeczowo.
Jeśli to komuś nie pasuje - Sayonara. Jeśli jednak pasuje - witam w świecie świadomości, samoświadomości i niczym nie ogarniętej mądrości. Bo w efekcie pracy nad sobą, budujemy tę swoją obecność i świadomość. Ona przechodzi w samoświadomość. Wzmocniona solidnym fundamentem, zasilana odpowiednią energią, broni się sama. Korzystajmy z danego nam prawa do wyboru. Wybierajmy mądrze i świadomie. Jak to wszystko poddasz kontemplacji, wzmocnisz medytacją otrzymasz odpowiedź. Wyjdziesz z mentalnej iluzji i ograniczeń. Nie bazuj na jednym źródle przekazu, dociekaj, elimunuj, szukaj, wybieraj, konfrontuj. Zobacz ile masz opcji .
Pomyślności 🙃🙂
(*) Ledwo opublikowałem ten tekst, wrócił do mnie temat identyfikacji z grupami , religią, takimi czy innymi wartościami, trendami.etc. Oczywiście rozkmina pojawi się na tej stronie, w stosownym dla tego tematu czasie . Na tę chwilę wrzucę kolejny kamień do ogródka . Czy., dlaczego, dla kogo pojawia sie coś takiego jak samoidentyfikacja , samookreślenie. Komu na tym najbardziej zależy? Mnie czy grupie, mnie czy tobie, jej albo jemu? Co nam daje takie określanie siebie? Czy kamufluje pewne mechanizmy czy uwidacznia ? jakie to mechanizmy? Świat jest ciekawy i pełen wyzwań. To powstało po krótkim spacerku pewnego upalnego dnia z.... żoną. Będzie się działo 😉