Szczęście
Jest noc z 24 go na 25 kwietnia.
A dokładniej północ. Żona od kilku minut już śpi. Na zewnątrz cicho i spokojnie. Tuż po północy gasną światła lamp ulicznych. Ogarnia mnie fala dobrej energii, wręcz cudownej i odżywczej. Fala szczęścia. To nie jest jakieś wyjątkowo rzadkie uczucie. Wręcz przeciwnie, pojawia się coraz częściej, pojawiło się i teraz. Towarzyszy mu wszechogarniający spokój. Siadam do medytacji, zamykam oczy i robię kilka głębokich oddechów.
W takiej chwili mój Duch łączy się z Duchem Boga. Wraca do źródła
Cisza trwa, zmrok pogłębia jej wrażenie. Przez zasłonięte żaluzje wnika ciemność. Po kilku minutach słychać na niebie szum przelatującego samolotu. Potem nic. Pompa ciepła sąsiada współpracuje z ciszą i wyłącza się. Nocne byty śpią.
Moment później przebudza się nasza kotka i zaczyna swój nocny rytuał. Słychać mlaskanie. To mistrzyni świata w pielęgnacji swojego futra. Mistrzyni w osiągnięciu kociej nirwany i wyzwolenia .
25 ty kwietnia to dzień moich imienin,
przypadający tydzień po urodzinach. To również dzień urodzin mojej mamy. To energia przemijającej pełni i nadchodzącego właśnie nowiu. A może odwrotnie? Hmm. Kumulacja ogromnej ilości energii, bardzo mocna dla Baranów i wszystkich energo czułych stworzeń. Energia księżyca. Taki jest rytm ziemi, jeden z rytmów natury. To jej melodia, którą możesz lubić lub nie, możesz przy niej czuć się dobrze lub fatalnie. Możesz, ale nie daj sobie wcisnąć kitu, że coś musisz.
Wracam do medytacji i modlitwy. Moja uwaga kieruje się do najbliższych, a ściślej rzecz biorąc, dziękuję im za to, że są i wypełniają moje życie. Do Boga i Bytów Anielskich aby w końcu zintegrować się z oddechem.
Poczucie radości i wszechogarniającej miłości trwa, a ja spowity białym światłem siedzę na rogu mojego łóżka. Bo wiesz mój drogi gościu, medytować można zawsze i wszędzie. O każdej porze i w każdych okolicznościach.
Tak, jest dobrze ze mną. Wedle ogólnie przyjętych społecznych umów jestem normalny. Ale czymże jest norma? Przygarniam zatem tę wszechogarniającą miłość i spokój i wypełniam nią serce. Stan taki osiągalny jest na trzeźwo, wierz mi;-)
Jakiś czas temu, gdy czytałem podobne relacje to lekko mrużyłem oko i pojawiał się taki delikatny uśmiech w kącikach moich ust. Możliwe, że w tej chwili czujesz podobne wrażenia. Jeśli tak jest, to obudził się twój wewnętrzny Krytyk, Sędzia. Ale to nie mój problem.
Jakiś czas temu gdy ktoś powiedział do mnie, że to nie jego problem, budził się we mnie spory sprzeciw. Jak to nie mój? No jednak mój. Wystarczyło tylko kilkadziesiąt godzin medytacji, albo kilka rozmów z innymi osobami, kilka przeczytanych książek, analiz, kontemplacji no i jednak okazuje się, że to mój problem. Ja sobie z nim radzę. Raz lepiej raz gorzej. A jak sobie ty z tym radzisz? Będziesz niósł “dziwne” uczucia, odczucia w głowie czy przyjmiesz świat, przyjmiesz mnie takim, jakimi jesteśmy?
Jakiś czas temu też przeczytałem świetną przypowieść, historię o młodym i starym mnichu. Przywołam ją z pamięci. Nie ma znaczenia dosłowne jej brzmienie. Zatem stary i młody mnich wracali błotnistą drogą do klasztoru. W pewnym momencie drogę przecinał wartki strumień, nad którym stała śliczna, młoda dziewczyna. Nie mogła przejść na drugą stronę rzeki aby kontynuować swoją podróż. Młody mnich popadł w zakłopotanie i spuścił wzrok ku ziemi, za to stary podszedł do dziewczyny, wziął ją na ręce. Dzieczyna chwyciłą się jego szyji obiema rękami i tak przeniósł ją na drugą stronę strumienia i postawił na drodze. Dziewczyna podziękowała, ukłoniła się i odeszła w swoją stronę, a mnisi w swoją. Szli tak w milczeniu dość długo, po czym młody mnich nie wytrzymał i zapytał starego, dlaczego wziął w ramiona, na ręce, tę piękną istotę. Dlaczego igra z pożądaniem? To przecież nie przystoi mnichowi! Stary mnich spojrzał na towarzysza i spokojnie odrzekł: “ Ja niosłem ją przez chwilę na drugi brzeg rzeki i pożegnałem dawno temu. A ty mój drogi, niesiesz ją już tak długo w sercu i nie daje ci to spokoju aż do teraz. I nadal ją nosisz.
Wartość słowa
i dbałość o słowo to jedna z Umów, którą właśnie symbolicznie zawieram. Modlitwa i medytacja miłości będą przedmiotem moich następnych rozważań. O obu tych aspektach, w swoim oczywiście czasie, dowiesz się mój drogi gościu.
Tymczasem zostawiam cię z tą piękną energią, która towarzyszyła mi 25 go kwietnia. Która będzie, bo tak chcę, towarzyszyć mi w innych dniach, bez względu na okoliczności. Imieniny nie mają tu żadnego znaczenia. Nie po to żyjemy i pracujemy abyśmy tylko w wybranych dniach emanowali spokojem, miłością, zrozumieniem, abyśmy odpoczywali, cieszyli się życiem. Robimy to po to, tzn. ja robię to po to, aby tymi wartościami wypełnić całe życie. Kiedy? Tu i teraz!
Niechaj zatem chwila szczęścia i miłości przeobrazi się w dwie chwile, w milion chwil. Niech trwa. Wiem jednak, że stan permanentnej szczęśliwości to praca, niekończąca się uważność. Będą i są chwile o odmiennym charakterze energetycznym. I niechaj będą, stanowią życie tak jak wszystko inne. Ja kieruję i wzmacniam te pierwsze odczucia, nie negując i nie zaprzeczając tym drugim. Czas negacji to przeszłość. Transmutuję, przeobrażam tę drugą energię w pierwszą, widzę ukryte głęboko treści i wydobywam je na wierzch. Pochowane gdzieś na spodzie serca trudne i bolesne doświadczenia dobrze się tam czują same ze sobą. Światło dzienne, wydobycie ich na powierzchnię może być bolesne i destrukcyjne. Bolesne dla ciebie, dla mnie, a destrukcyjne dla nich, dla tych doświadczeń. Okazać się może przecież, że światło ma moc uzdrawiania i niszczenia negatywnych energii. A te nie chcą być zniszczone.
Bądźmy jak stary, mądry mnichu i zostawmy za sobą to, co niepotrzebne. Inny mądry gość kiedyś poradził, że aby było lżej w wędrówce życia, warto z plecaka powywalać kamienie, które nas niepotrzebnie obciążają. Po co chodzić ze zwałami gruzu w plecaku. Łatwiej bez nich. To takie proste i oczywiste, prawda?
Dzień zaczyna zmierzchać. Śniadanie i kawa z żoną były dziś niezwykłe. Rozmowa o “Kontemplacji Wilka”, życiu, przemijaniu, transformacji za nami, jednak to dopiero początek pewnego rozdziału. Energia jest w nieustannym ruchu, rytmie, nic nie spoczywa, wszystko wibruje. Niechaj się dzieje, niech transformuje. Jak na górze, tak na dole; jak na dole, tak na górze... Wprawne oko zauważy pewnie odniesienia, może nawet wie skąd zaczerpnięta została inspitacja. To niewprawne nakieruję w następnych tekstach.
Teraz nadchodzi czas kolejnej, wieczornej medytacji. Ten czas. Mój czas.